Już słyszę ("uszami wyobraźni"), jak szczękają miecze polskiej prawicy oraz wykolejeńców w rodzaju pana "pożal-się-boże-i-maryja" profesora Jerzego Roberta Nowaka: oto chcą Mysłakowice przypomnieć królewski epizod, który zdarzył się w historii ich miejscowości, i wykorzystać go turystycznie. Najpierw według Nowaka rozlała się w stolicy Śląska "regermanizacyjna fala": "Efekty przeglądania materiałów na temat ekspansji niemczyzny we Wrocławiu są wręcz przerażające. Okazało się, że Wrocław szybko dogania Opolszczyznę i Szczecin w działaniach regermanizacyjnych typu: przywracanie niemieckich nazw kosztem dotychczasowych polskich, otaczanie szczególnym pietyzmem różnych pamiątek niemieckiej przeszłości. Wielce ponurą rolę w tym względzie odgrywają miejscowe sprzedajne pseudoelity, zwłaszcza naukowcy gotowi do wielbienia Niemiec na klęczkach w zamian za wysokie granty, honoraria, wykłady, stypendia, nagrody i odznaczenia".
Teraz na zgubną drogę prusofilii wkraczają Mysłakowice: "Królewski pałac, królewski park i królewska droga w podjeleniogórskiej gminie Mysłakowice mają być gruntownie odrestaurowane. (...) - Prowadzimy rozmowy z trzema inwestorami. Chcemy, żeby wybrana przez nas firma zbudowała nową szkołę. W zamian oddamy jej pałac - tłumaczy wójt Mysłakowic. Wkrótce rozpoczną się też prace przy renowacji parku. Na początek odrestaurowane zostanie 3,5 hektara ogrodu i między innymi kaskady, które niegdyś łączyły dwa znajdujące się tam nieduże stawy" (cały tekst w Gazecie Wrocławskiej).
A ja się tam cieszę i życzę wójtowi Zdzisławowi Pietrowskiemu (oraz mieszkańcom Mysłakowic) powodzenia w realizacji projektu. Z pewnością liczyć będą mogli na współpracę, a a może nawet pomoc Fundacji Doliny Pałaców i Ogrodów Kotliny Jeleniogórskiej, której plany zapierają dech w piersi (a ich realizacja powolutku postępuje). Z Mysłakowicami byłem związany emocjonalnie przez wiele lat, podczas niezliczonych spacerów w okolicach odkrywałem ślady wspaniałej i fascynującej przeszłości tej wsi i gminy (to przecież także Tyrolczycy, potężne niegdyś Królewskie Zakłady Lniarskie, pałace w Bukowcu, Łomnicy, Wojanowie, Dąbrowicy, Karpnikach, schronisko Szwajcarka i wiele innych wspaniałości) i rósł we mnie podziw dla austriackich i niemieckich (pruskich) architektów i inwestorów... Marzyłem, by kiedyś dane było mi ujrzeć chociaż w części przywrócone do stanu używalności obiekty i założenia krajobrazowe. Powoli tak się dzieje: Łomnica i Wojanów są przepiękne, w Karpnikach zrealizowano rewaloryzację Pałacu Dębowego, pałac królewski tamże oraz pałac w Bobrowie i w Dąbrowicy czekają na lepsze czasy (lepszych inwestorów), ale i one nie leżą odłogiem.
No, a że to wszystko "dobra poniemieckie"? Tak chciała historia. My, Polacy, przez 60 lat naszej bytności w Kotlinie Jeleniogórskiej wybudowaliśmy Zabobrze i osiedle XX-lecia w Cieplicach, moc hipermarketów, zdewastowaliśmy secesję jeleniogórską, potrafiliśmy przesłonić Chojnik bryłą zakładów PolColorit w Piechowicach, doprowadzić do spalenia się i ruiny dominium w Bukowcu, rozpieprzyć dokumentnie Hutę Józefiny w Szklarskiej Porębie... Mamy się czym chwalić? Nie bardzo, więc zachowajmy chociaż to, cośmy w spadku po Austriakach, Prusakach i Niemcach otrzymali.