Likier "Stonsdorfer" (ten autentyczny, z gorzelni pana Christiana Gottlieba Koernera nosił predykat Echt, a więc: prawdziwy), produkowany od 1810 r. w Stonsdorfie (dzisiejszym Staniszowie), a po 1868 r. w Cunnersdorfie (dzisiaj okolice zajezdni autobusowej MZK, vis-a-vis, w pomieszczeniach obecnego Metalowca, a niegdysiejszej siedziby dyrekcji JPBM-u) szybko podbił serca podniebienia smakoszy. Między innymi właśnie ze względu na jego błyskawicznie rosnącą popularność i wielki popyt syn wynalazcy, Wilhelm Koerner zdecydował się na wyprowadzkę z gorzelni dzierżawionej od rodziny Reuß do (wówczas) podjeleniogórskich Kunic.
Po 1945 "Echt Stonsdorfer" podzielił los wypędzonych stąd mieszkańców: tułał się jakiś czas w Niemczech Zachodnich, by w 1957 r. "osiąść" w Harkheide koło Hamburga i tam wywalczyć sobie wysoką popularność pośród alkoholi tego typu...
Natura nie znosi pustki, natura rynku alkoholowego tym bardziej... I choć przez wiele lat "Echt Stonsdorfer" nie mógł doczekać się godnego następcy, a liczni - nazwijmy to - "detaliści" usiłowali dobrać odpowiednie zioła i leśne owoce, by na własne potrzeby "upędzić" choćby niewielką ilość karkonoskiego likieru, to trzeba było dopiero Współczesnego Laboranta, magistra chemii (najwyraźniej: chemii praktycznej), Przewodnika Sudeckiego i samozwańczego mnicha borowickiego, Tomka Łuszpińskiego, by nalewkową tradycję w sposób profesjonalny odtworzyć.
Na targach TOURTEC spotkaliśmy się z Tomkiem i dane było mi popróbować tego specjału (nie bez namowy Andrzeja Mateusiaka, który z zachwytem opowiadał... może nie tyle o SAMYM trunku, lecz o idei udanego, popularnego i potrzebnego PRODUKTU REGIONALNEGO. Zresztą miło było stuknąć się z Andrzejem malutkim naparsteczkiem napitku, nalewanego przez samego Mistrza Postlaboranckiego, Tomka Łuszpińskiego).
Tomasz Łuszpiński |
LIKIER KARKONOSKI - taką nazwę nosi "współczesny" Stonsdorfer. Jednak pisanie o jedzeniu, a tym bardziej o napitkach jest trudne: jakże ubrać w słowa to, co w sposób tajemniczy przekazują nam nasze kubki smakowe.
LIKIERU KARKONOSKIEGO należy po prostu i KONIECZNIE skosztować!
Jeżeli łakną Państwo dalszych informacji, proszę zajrzeć na likierową stronę tego wspaniałego trunku, warto! I spróbować warto, tylko jednego nie warto: nie warto przedawkować. To dość ciężki, wytrawny wprawdzie, ale intensywny likier - przypuszczam, że mimo leczniczych właściwości (gdy dozowany z umiarem), może okazać się zabójczy, gdy zaaplikowany będzie w ilościach nadwymiarowych. To tak, jak z każdym lekarstwem...
O. Tablicę reklamową miał ostatnio facet na flochmarkcie świdnickim. 300 zł sobie wołał.
OdpowiedzUsuń