26.01.2009

Rarytas na miarę światową w Izerach

Skwapliwie za stroną SKPS (Studenckie Koło Przewodników Sudeckich) przytaczam artykulik ze strony cestovani.idnes.cz. To znaczy: linkuję. I jak tu nie kochać Braci Czechów...

23.01.2009

O Karkonoszach i Izerach (w Wyborczej)

Piszą o nas! Piszą - to dobrze! Nie zawsze zaś piszą dobrze. Ale z tym artykułem mogę się w zasadzie zgodzić. I zdjęcia ładne... Poczytajcie (klik w logo)!

12.01.2009

Pattensen... więcej, niż tylko podróż służbowa

Pattensen... miasto Pattensen... Nie bardzo wiedziałem dokąd jadę tłumaczyć. Gdzieś koło Hanoweru? No, dobra, jedziemy. W piątek skoro urzędniczy świt (około 9.00) ruszyliśmy więc do owego Pattensen: trzech facetów i Renault. Lubań, Jędrzychowice, autobana - Drezno, Lipsk, Brunszwik, wreszcie przed Hanowerem skręt na południe i po kilkunastu kilometrach... istotnie, Pattensen. Ciemno, choć wykol... Ale trafiliśmy bez problemu (od czego Nawigator za stówę w "Biedronce"?). Powitanie mnie powaliło... Dwoje bardzo starszych ludzi (się cholera nie nabijaj, Autor, chciałbyś się tak zestarzeć!) z otwartymi rękoma i sercami... Pani domu, powiedzmy "Traude", wypędzona Kowarzanka, osoba, która od wielu lat swoją serdecznością, pięknem ducha i obłędną miłością do rodzinnego miasta buduje mosty, prowadzące do samego ratusza kowarskiego, do Karkonoszy, ale przede wszystkim na Okraj (w jej wersji: Grenzbauden). Mąż jej, którego wichry historii nie wygnały ze Śląska, zarażony jej wielką miłością do Karkonoszy, okazał się nieomal niezgłębionym źródłem informacji na temat "mojego" regionu. Piątkowy wieczór przeciągnął się do sobotniego poranka... (u Niemców w domu!!!). Sobota była dniem półoficjalnych spotkań. Dwa wielkie zakłady w Pattensen, bardzo zajmujące zwiedzania, następnie obiad u Traude... (zgadnijcie, co znalazło się w menu? Oczywiście: śląskie kluski, śląska rolada wołowa zawijana, śląska "modro kapusta", do popicia Stonsdorfer, piwo lub - do wyboru - Żoładkowa Gorzka). Po obiedzie zaś - hajda "nach Hannover" i kilkugodzinny spacer po tzw. starym mieście. Wieczó­r ponownie u Trude - z kolacją, napitkiem i milionem słów o Jej Ojczyźnie (Małej, czytaj: Heimat), której element stanowiliśmy my trzej: burmistrz, dyrektor i moje skromne pokractwo. No i wreszcie niedziela - noworoczne przyjęcie u burmistrza Pattensen (pana Griebe). Najpierw część oficjalna: przemówienie podsumowujące rok ubiegły, następnie wykład akademicki na temat starzejącego się społeczeństwa, wygłoszony przez zaproszonego Gościa, aż wreszcie clou programu (dla nas i dla naszej ukochanej Traude): burmistrz z Polski oznajmia na tymże forum, że oto jedna z mieszkanek miasta, pani Edeltraud Anders, otrzymała tytuł Honorowego Obywatela Miasta, w którym lat temu około 73 przyszła na świat. Wszelkie opisy rekacji sali, na której oficjele ze świata (ichniejscej regionalnej) polityki i kultury tworzyli nieomal masę krytyczną, są zbędne: oklaski... ba: aplauz nieustający, łzy szczęścia Traude i - (może się mylę?) - mocny błysk wielkiego zadowolenia w oku burmistrza Pattensen. Po oficjalnej części więc - obiad dla VYP-ów (wiem, wiem...), w przyratuszowej restauracji, rozmowy bi- i multilateralne (się nagadałem jak w maglu...) i... upływający czas. Około 17.00 udało się wreszcie (nie całkiem po angielsku) opuścić gościnne progi restauracji Burgkeller. Wzruszające pożegnanie z rodziną Anders - i hajda do Jeleniej Góry... Szczerze? Niezwykle rzadko praca tłumacza przynosi tak wiele przyjemności, jak to było podczas tych 3 intensywnych dni. I pod słowem H.: nigdy jeszcze nie spotkałem się z taką serdecznością, otwartą, piękną i szczerą, ze strony gospodarzy niemieckich, jak tam w Pattensen... tam, w domu u Edeltraud Anders. W Jej drugim Heimacie. Krytykom zaś pod uwagę poddaję: nie po tym poznaje się lokalnego polityka (nawet burmistrza), jak załatwia "nasze" małe, indywidualne sprawy, lecz po tym, jaką wizję stara się zrealizować,będąc świadomym tego, w jak wielu środowiskach lokalnych stanie się niepopularny. Ze swojej strony (bardzo subiektywnej) mogę tylko powiedzieć: Kowarom gratuluję (i zazdroszczę) Burmistrza! Nie, nie będę na niego głosował, wszak nie mieszkam (już?) w Kowarach, nie mam też żadnego interesu w tym, by szukać "układu"... Ja po prostu nie widziałem... nie słyszałem w rozmowach prywatnych na tematy samorządowe żadnego pustosłowia (a uważnie "czytam" wypowiedzi i kontruję chętnie). Górecki na prezydenta (Jeleniej Góry)? Kto wie...?
(za złą jakość zdjęć przepraszam - z komórki strzelane) ¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Burmistrz z Polski na fotelu burmistrza z Niemiec
. Burmistrz Griebe . Hanower - Nowy Ratusz

9.01.2009

W weekend do Giermańca

Weekend (wraz z piątkiem) spędzę w samochodzie i w pewnej miejscowości opodal Hanoweru w towarzystwie jednego burmistrza i jednego dyrektora (z polskiej strony) i kilkunastu "wypędzonych" oraz oficjeli ze strony drugiej. I mam taką cichą nadzieję, że wyjazd ten przyniesie spodziewane przeze mnie efekty w sferze kultury, poznawania trudnej historii wypędzeń ("obojga narodów", chciałoby się rzec), a także dostarczy spodziewanych materiałów do planowanej kroniki pewnego miasta, które wkrótce obchodzić będzie 500-lecie nadania praw miejskich. O podróży napiszę przy kolejnej okazji, natomiast na jej efekty (ogólnodostępne) pewnie przyjdzie poczekać ze 3 lata. Martwo mnie tylko pogoda i warunki na drogach - u nas wszyscy narzekają na drogowców, których rzekomo zawsze zaskakuje zima, w Niemczech na takie szczegóły nikt nie narzeka: zimą jeździ się po prostu źle, i oni o tym najzwyczajniej w świecie wiedzą (cholerni racjonaliści...).

7.01.2009

Minus 29 stopni w Jeleniej Górze

O godzinie 5.30 na Zabobrzu w Jeleniej Górze temperatura wynosiła minus 29°C. O tej samej porze na Śnieżce było minus 13°C. Kotlinę spowijały zamarzające mgły ("tworzące szadź" - to moje ulubione sformułowanie z prognoz pogody...). To jednak ostatnie podrygi Dziadka Mroza, przynajmniej tak gwałtowne. W ciągu dnia temperatura ma skoczyć do minus 8°, a kolejnej nocy nie spaść poniżej 10°. Po południu przewidywane są opady śniegu (w górach intensywne). Kolejne dni przyniosą mniejsze mrozy, jednak przez weekend przynajmniej temperatura nie przekroczy Kreski Zero. 

W Wałbrzychu - około minus 10° (godzina 6.30), w Jaworzynie Śl. - minus 20°. W Kudowie Zdr. - minus 6°. W Świdnicy - minus 18° (o godz. 5.40). Bratków koło Bogatyni - minus 14°. Dzierżoniów - minus 17° (o godz. 6.40).  
Powyższe dane przekazują słuchacze PR Wrocław, podaję je więc na odpowiedzialność radia i "donosicieli".

6.01.2009

Mróz okrutny, czy panika w TVN24?

Zima w Kotlinie Jeleniogórskiej (i Karkonoszach) pełną gębą, ze śniegiem, mrozem i przepięknym słońcem. Chciałoby się rzec: "Nareszcie, po trzech latach zimowej beznadziei!". Jednak gazety, portale pogodowe i informacyjne pełne są paniki i sensacyjnych doniesień o... pękających szynach na PKP. Nie umniejszam tragedii, które wiążą się z zimnem - zamarznięcia bezdomnych, pijanych lub chorych; męczarni zwierząt łańcuchowych w niektórych gospodarstwach rolnych, czy dyskomfortu ludzi, których mieszkania pozbawione zostały ogrzewania wskutek pęknięcia "magistrali". Ale śmieszą mnie sensacyjne doniesienia TVN24, w których lekko nierozgarnięta reporterka donosi z Katowic, że ustawiono tu koksiaki na przystankach komunikacji miejskiej, by pasażerowie mogli się ogrzać i z przejęciem pokazuje termometr, na którym jak raz jest minus 5 stopni Celsjusza. Czy pan reporter z Dworca Centralnego w Warszawie, dziwiący się rozsądnym i cierpliwym pasażerom spóźnionych pociągów (jak widać nawykłym do normalnej zimy i związanych z nią uciążliwości), że jeszcze nie ruszyli w stylu górniczej "Solidarności" na siedzibę PKP. Śmieszy mnie pan Brudziński z PiS, który wylewa żale, że Tusk (kryjąc się za plecami Pawlaka) nie wybudował rury do Norwegii (wedle pomysłu Kaczora), by dokonać (tu magiczne określenie) "dywersyfikacji". Zapomina on wszak, że owej "dy..." nie dokonało żadne państwo UE, albowiem Norwegia może pokryć maksymalnie 15% europejskiego zapotrzebowania na gaz... resztę ciągnąć należy z Rosji przez Ukrainę. Jesteśmy pełną gębą narzekaczami... no, przynajmniej nasi dziennikarze, politycy i krytykanci...
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°° A teraz ostrzeżenie meteorologiczne - czyli zjawiska pogodowe na najbliższe godziny:

5.01.2009

Jeleniogórzanie mniej znani: Oded Regev

W miesięczniku "Odra" natrafiłem na wywiad z Odedem (Otkiem) Regevem - nota bene przeprowadzony przez inną sławę, pana Henryka Skwarczyńskiego. Oto wyjątek z niego, może niekoniecznie reprezentatywny dla całej rozmowy, jednak interesujący z mojego punktu widzenia:

– Wyjechałem z Polski z rodzicami w roku 1958. Mieszkaliśmy w Jeleniej Górze. Moje polskie imię to Otek – trochę nietypowe. Jest zdrobnieniem od Otto. Nigdy nie wyjaśniłem z rodzicami, dlaczego dali mi takie imię. Dziadek nazywał się Jehoszua – biblijny Jozue – i rodzice, zgodnie z żydowską tradycją, chcieli go upamiętnić moim imieniem. On sam, prawie z całą rodziną moich rodziców, zginął w hitlerowskim obozie zagłady. Jak wyszedł Otto z Jehoszuy (żydowskie zdrobnienie: Szyje), nie wiem, ale wyobrażam sobie, że w Polsce lat pięćdziesiątych łatwiej było się nazywać Otto niż Szyje. Jednym moim imiennikiem, jak sięgam pamięcią, był Otek, postać z rysunków Eryka Lipińskiego w ,,Przekroju”. Byłem z tego dumny. W Izraelu moja nauczycielka ,,ochrzciła” mnie imieniem Oded. Jest to znowu imię biblijne – jest dwóch Odedów, niespecjalnie ważnych, figurujących w Drugiej Księdze Kronik. Pierwszy był ojcem proroka Azariaha Ben Odeda. Drugi był prorokiem. Imię Otto nie wchodziło w rachubę w Izraelu. [...]

[...] Dwa lata temu pojechałem z żoną i dziećmi do Warszawy i Jeleniej Góry. Odnalazłem dom, w którym mieszkałem. Podwórka, na których się bawiłem. Moją szkołę. Pamiętałem ulice i domy Starego Miasta. Byłem wzruszony. Jelenia Góra i okolice, a więc Karpacz, Cieplice czy Szklarska Poręba, są piękne [...]

Nie znam się ani na ASTRO, ani na FIZYCE, ale wygląda na to, że mamy pewne braki w 'Słowniku Biograficznym Ziemi Jeleniogórskiej' , który publikuje "Książnica Karkonoska".

Oded Regev, ur. w Wałbrzychu w roku 1946. Astrofizyk mieszkający w Izraelu. Autor wielu książek naukowych, m.in. 'Chaos and Complexity in Astrophysics'.

Radon truje w Kotlinie Jeleniogórskiej

Nowy Rok wypada zacząć mocnym akcentem (...a później winno być jeszcze ciekawiej - parafrazując Hitchckocka). No to... poczytajmy Gazetę Wrocławską:
Mieszkańcy podkarkonoskich miejscowości muszą częściej wietrzyć swoje piwnice i łazienki. Inaczej mogą zachorować na raka. Z ostatnich badań Polskiego Klubu Ekologicznego we Wrocławiu oraz Instytutu Fizyki Jądrowej w Krakowie wynika bowiem, że mieszkańcy Kotliny Jeleniogórskiej cały czas narażeni są na szkodliwe działanie radonu. Prawie przez cały 2008 rok naukowcy prowadzili badania w ramach projektu "Radon - jak z nim żyć?", finansowanego przez Unię Europejską. Pomiary stężenia tego bezwonnego gazu przeprowadzono w prawie 100 budynkach mieszkalnych i okazało się, że prawie wszędzie stężenie radonu wielokrotnie przekracza średnią krajową. - Stężenie cały czas jest mocno podwyższone, szczególnie w piwnicach i łazienkach - przyznaje dr hab. inż. Włodzimierz Brząkała z Polskiego Klubu Ekologicznego. Tymczasem badania medyczne udowodniły, że radon w mieszkaniach jest przyczyną aż 9 procent przypadków zachorowań na raka płuc oraz 2 procent wszystkich chorób nowotworowych w Europie. Dla osób przebywających w mieszkaniach o podwyższonym stężeniu radonu, a takie jest w kilku miejscowościach Kotliny Jeleniogórskiej, już samo siedzenie w dymie tytoniowym stwarza poważne ryzyko raka płuc, gdyż szkodliwe wpływy się kumulują. - Po odkręceniu kranu z wodą zawierającą radon, kabina prysznicowa zamienia się w komorę gazową, w której radioaktywność kilkadziesiąt razy przekracza dopuszczalne wartości - alarmuje dr Zbigniew Hałat, epidemiolog i prezes Stowarzyszenia Ochrony Zdrowia Konsumentów. Ludzie żyją w niepokoju, bowiem nie ma przepisów określających dopuszczalne stężenie radonu w powietrzu. - Nikt nas nie informuje, co mamy robić, aby zmniejszyć zagrożenie - martwi się Jadwiga Brzozowska z Przesieki. W Kotlinie Jeleniogórskiej radon występuje głównie w wodach podziemnych, m.in. w okolicach byłych kopalni uranu. Najwięcej jest go w Wojcieszycach, Karpaczu, Przesiece, Radoniowie i Kowarach. Radon występuje też w niektórych ujęciach wody pitnej. Między innymi w Janowicach Wielkich. - Zainstalowaliśmy specjalne urządzenia zmniejszające jego zawartość w wodzie do poziomu, który już nie szkodzi zdrowiu ludzi - zapewnia wójt tej gminy, Jerzy Grygorcewicz. Podobne urządzenia zamontowano także na innych ujęciach. Jednak radonu nie da się całkowicie wyeliminować. - Zalecamy częstsze wietrzenie łazienek i piwnic. To pomoże - uważa W. Brząkała.
3300 Bq/m3 to stężenie radonu w kilku domach w Przesiece. Stan alarmowy to 500 Bq.
Owo wietrzenie łazienek i piwnic rozbawiło mnie do łez. Polak potrafi - przecież w latach 80-tych XX w., gdy "na ostrzu noża" rozgrywał się wyścig zbrojeń atomowych pomiędzy USA prezydenta Reagana i Sowietami mawiano, że w razie ostrzału Polski radzieckimi rakietami SS-20 należy paść na ziemię, przykryć się prześcieradłem i POWOLUTKU czołgać się w kierunku cmentarza. Dlaczego POWOLUTKU? By nie wzbudzać paniki...

Flagi

free counters