11.10.2011

Bardzo delikatna jesień


Wczesne popołudnie w Strupicach. Drzewa ciągle jeszcze epatują letnią niemal zielonością, tylko brzozy poczęły strząsać złote krople liści.
I wiatr. Wmawiają mi, że "fen". Ja wolę określenie "halny", choć przecież wiem, że nie przystaje do Sudetów, że tatrzański jest. Może szukam tych najwcześniejszych wspomnień z górami związanych: przecież Zakopane i Tatry poznawałem w latach 70-tych (tak, tak - XX wieku), gdy miałem jakieś 10-12 lat. Z Danusią i Heniem (tak zwracałem się do moich Rodziców dużo później, gdy "wydoroślałem", choć przecie nie mam przeświadczenia, żem dorosły dzisiaj, w wieku lat ponad 50.) uczyłem się nartowania na Wierszykach. 
Ukochałem Karkonosze, w sercu zawarłem moją (już teraz mogę, mieszkam tu od lat 15) Jelenią Górę. Także tą z niegdysiejszych Strupic. Zabobrzańską, betonową. A mimo to - pełną zieleni, z bliskością pól, lasów i Gór Kaczawskich (Jelenia Góra stolica Karkonoszy???). Z sąsiadującym o rzut kamieniem przemiłym Jeżowem Sudeckim ze wspaniałymi ludźmi tam mieszkającymi (niechaj Bożenka Danielska będzie ich w tym wpisie reprezentantką).
Brzozy dzisiaj wygięte mocno pod naporem wiatru. 
Karkonosz (Rybecal, Liczyrzepa)  dmucha. Na zimne? Oj tak, wkrótce zaprosi do nas Zimę. Ale dzisiaj duje ciepłem, bo ów karkonoski halny pozwolił podskoczyć cieczy w termometrze do piętnastej kreski ponad zero. 

Jest pięknie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Flagi

free counters