No i po promocji, po dyskusji i po przemiłym spotkaniu. Późno już, więc dzisiaj ledwie kilka zdjęć - o książce, emocjach, jakie wywołuje i samej dyskusji - być może kiedy indziej. Pani Kierownik Domu Carla Hauptmanna (i Gerharta tyż oczywiście) - wielkie dzięki za zorganizowanie kolejnego wspaniałego wieczoru, Małgosi Lutowskiej - za cierpliwość i garść anegdot, Gościom - za obecność i zaangażowanie.
Dzięki obecności choćby księdza E. Pecha z Wangu wraz z małżonką, Reginy Chrześcijańskiej z Wydawnictwa AdRem, ale także naszego ukochanego Andrzeja Ahorna udało uchylić się odrobinę drzwi do tajemnego warsztatu Pisarki, o którym opowiadała z dużą dozą humoru. Sporym "wzięciem" cieszył się mini-kwiz na interpretację samego klucza - jakie zatrzaśnięte wrota w istocie otwiera? Regina Chrześcijańska z AdRemu przyznała, że dla celów okładkowych wykorzystała klucz do... własnej piwnicy, natomiast uchylone wierzeje z okładki wiodą do jeleniogórskiego kościoła św. Erazma i Pankracego (nb. niegdyś przez czas pewien współdzielonego przez rzymskich katolików i luteran). Mnie najbardziej odpowiada przedstawiona przez dr Przemysława Wiatera interpretacja, zaczerpnięta od profesora Jana Józefa Lipskiego...:
"Gdy przejmuje się zabytki kultury - można mówić tylko o depozycie. To, co należy do kultury jakiegoś narodu, pozostaje na zawsze jej dorobkiem i chlubą. Depozytariusz zaś bierze na siebie zarazem obowiązki. Po tym, czy je wypełnia, ocenia się jego kulturę; rozliczyć go z tego ma prawo Europa, gdyż i to, co stworzyli Niemcy, i to, co stworzyli Polacy - należy do wspólnej kultury europejskiej."Dodam od siebie: przez długie lata jako depozytariusze owego klucza, jako kustosze zastanego, niezbyt chlubnie wypełnialiśmy nasze zobowiązania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz