W okolicach Wlenia (podczas sobotnich obchodów stulecia zapory zwanej kiedyś Mauer, a Pilchowicką - dzisiaj; oraz w niedzielę, gdyśmy stamtąd na naszą wędrówkę z Wlenia do Jeleniej wyruszali) bywam ostatnio jakoś bardzo często. Bo przecież całkiem niedawno, w maju tego roku, byłem tam na spotkaniu z panem burmistrzem i niejako przy okazji na spacerze "zwiedzającym". Pisałem tutaj, że miasteczko to jest mi ważne nie tylko dlatego, że właśnie tu swoje najmłodsze dzieciństwo spędziła Sabina, moja Połowinka. Nie mniej istotne są rożne (zupełnie niewykorzystane) potencjały tego miejsca: historyczne, geograficzne, turystyczne, krajobrazowe, urlopowe... Strach wyliczać, bo możliwości Wleń ma niemal nieograniczone, i tylko jedno zdaje się być bezwarunkowo i mocno w tym mieście ograniczone: stosunki na linii władza - inwestorzy. Władza samorządowa, w wyborach demokratycznych wyłoniona; dwaj zupełnie różni, acz poprzez rodzaj realizacji swoich życiowych wyborów - podobni do siebie inwestorzy: pan Luk Vanhauwaert oraz państwo Osieccy. Jeden na górze, drudzy na dole; w swoich pałacach, niczym... Paweł i Gaweł, co "w jednym stali domu, Paweł na górze, a Gaweł na dole...". Zupełnie przypadkiem (czego w swoim wierszu Aleksander hr. Fredro przewidzieć nie mógł) niemal pośrodku drogi między oboma pałacami i pośrodku przepięknego Rynku (zwanego Placem Bohaterów Nysy) stoi trzeci pałac. Pałac Władzy, obecnie zajmowany przez Bogdana Mościckiego (a uprzednio przez Bogusława Szeffsa).
Złożyło się przypadkiem, że oto w sobotę przy zaporze dosyć długo rozmawiałem z burmistrzem Wlenia: o Wleniu, o planach i pieniądzach. Tego samego dnia zajrzeliśmy do Luka na górkę, a zaraz potem - do Kleppelsldorfu (dzisiejszego Pałacu Książęcego nad Bobrem). Na górze: kawa i ciacho; na dole wystawa związana z obchodami stulecia istnienia Zapory Pilchowickiej. Podczas zwiedzania wystawy i pałacu (które z gracją i wiedzą prowadziła pani Katarzyna, Właścicielka Pałacu) wywiązała się ciekawa rozmowa z rodowitym Wlenianinem, rozmowa o meandrach samorządowej władzy. [Uwaga, plama. Moja! Dostałem taką oto wiadomość (tu fragment): »Piszę właściwie tylko, żeby wyjaśnić drobną kwestię - właścicielami są Bożena i Sławek Osieccy. Ja jestem tylko córką "mości państwa", bądź jak wolą odwiedzający nas goście "kustoszem"«. To ja bardzo wszystkie zainteresowane osoby chciałem przeprosić! Należy się cieszyć, że nie uczyniłem właścicielem pałacu na ten przykład jakieś dyrektora. Sowchozu chociażby...]
Pałac Lenno, gospodarz: Luc Vanhauwaert |
Pałac Książęcy, gospodarze: państwo B. i S. Osieccy |
Ze względu na późna porę ograniczyliśmy naszą sobotnią wizytę w Pałacu Książęcym do zwiedzenia wystawy, ale miło było ujrzeć zaskoczenie (pozytywne, mam nadzieję) na twarzach Gospodarzy, gdy w niedzielę, rozpoczynając "kaczawską wędrówkę", ponownie zasiedliśmy w pałacowym ogrodzie, grzecznie, acz stanowczo "żądając" kawy na śniadanie. Po chwili przysiadł się do nas pan Sławomir, Gospodarz obiektu, i wywiązała się bardzo pouczająca (dla mnie) i ciekawa rozmowa. Temat niejako nawiązujący do wspomnianej wyżej mojej rozmowy z burmistrzem Mościckim: żyć, sprawować władzę i nie dać się dobić (jako inwestor) we Wleniu. Mam wrażenie, że o przepięknym Wleniu należy pisać jak najwięcej, mówić i o Wleń się spierać (nie na temat piękna i atrakcyjności miasta, lecz o tym, jak te walory wreszcie uwydatnić, urynkowić i w dźwięczącą monetę dla dobra całej wleńskiej społeczności przemienić).
Powtórzyć trzeba te spotkania, brakuje mi do kolekcji "odbrązowionej" rozmowy z Lukiem oraz - nazwijmy to - "śledczej" (lub jak kto woli: "wydobywczej") dyskusji z Bogdanem Mościckim. Świetnym źródłem informacji (dla odpornych na anonimowe chamstwo w internecie oraz umiejących czytać między wierszami) i bazą do tych rozmów są artykuły, a w szczególności dyskusje pod nimi, zamieszczane na interesującym wielce portalu Wleń-Info.
Ale miało być o wycieczce pieszej, a zrobiło się niemal "politycznie". To ja do obu tematów wrócę: tutaj i wkrótce. Wycieczkę muszę opracować merytorycznie, a "Temat Wleński" jest niezwykle trudny, a delikatny: racji i prawd w nim wiele, a rzecz nie w tym, by wykazać, że (tu posłużę się świetnym "Dniem Świra"): "Moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!", lecz chodzi tu PO PROSTU o... Wleń.
Po prostu?
Zdaje się, że to zadanie trudne, że i pewien kardynał francuski, mistrz intrygi, miałby niezłe kłopoty...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz