Dramat powodzian z Kotliny Kłodzkiej, z Małopolski i innych zalanych regionów obserwujemy na ekranach TV (TVN 24 zalewa nas - nomen omen - dwoma rodzajami informacji: wysoką wodą i odumarciem Michaela Jacksona). Woda jak widać na pokazywanych zdjęciach i w reportażach gorsza jest od ognia...
Jest wysoka woda jednak również okazją (jakież wyczucie sytuacji!) dla polityków PiS i PO do przerzucania się kolejnymi oskarżeniami, bardziej lub mniej uzasadnionymi oraz dla wszystkich macherów politycznych szansą, by "zaistnieć" (z urzędowo zatroskaną twarzą, chociaż głupkowaty, przyrośnięty do gęby uśmiech Schetyny raczej trudno nazwać "troskliwym") w mediach ogólnopolskich i lokalnych. Wyjątkowo więc zgadzam się z panem posłem Brudzińskim, który wyjazd wicepremiera Schetyny do Kotliny Kłodzkiej nazwał wizerunkowo-kabaretowym.
Zawsze mnie zastanawiało, czego politycy szukają (poza wyżej wymienionymi "bonusami") na terenach dotkniętych klęską, czy też w miejscach ludzkich tragedii (vide pożar w Kamieniu Pomorskim). Szczególnie wobec faktu, że obie ekipy polityczne nie podjęły większych prób, by zapobiec przynajmniej na niektórych obszarach rozmiarom klęski:
– Poprzedni rząd nigdy nie przygotował antypowodziowego programu – ripostował w programie Adam Szejnfeld (PO), wiceminister gospodarki. – Tuż przed wyborami w 2007 r. rząd PiS przyjął program antypowodziowy dotyczący górnej Wisły zlecony jeszcze przez szefa MSWiA Ludwika Dorna – prostuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Grażyna Gęsicka (PiS), była minister rozwoju regionalnego. – My zrobiliśmy pierwszy krok, przeznaczyliśmy pieniądze, przyszła minister Elżbieta Bieńkowska i wszystko poskreślała. Nowa minister rozwoju regionalnego 1 lutego 2008 r. skreśliła z listy indykatywnej 108 inwestycji. – Tylko na Podlasiu odpadło 18 projektów, które miały chronić środowisko – mówi „Rz” Krzysztof Putra, wicemarszałek Sejmu z PiS. Zniknął m.in. projekt budowy zbiornika wodnego Myscowa-Kąty na Podkarpaciu. – Nie ma szans, by z pieniędzy unijnych został zrealizowany w perspektywie lat 2007 – 2013 – tłumaczyła minister Bieńkowska w kwietniu 2008 r. w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. Zaniechano też budowy zbiornika wodnego w Świnnej Porębie koło Wadowic. W lutym poseł SLD Stanisław Rydzoń ostro skrytykował za to rząd. Inwestycja ciągnie się od 1986 r. – Rząd PO wstrzymał też renowację zbiornika wodnego na Nysie Kłodzkiej, na którą w 2007 r. przeznaczyliśmy środki – mówi Gęsicka. – Rozjeżdża się w nim dno. Jest zagrożenie, że dziesięciometrowa fala zaleje Nysę. – Lista projektów kluczowych została zweryfikowana, ponieważ większość z nich okazała się całkowicie nieprzygotowana – twierdzi Anna Konik-Żurawska, rzeczniczka minister Bieńkowskiej. Dowód? – Po weryfikacji niektórzy beneficjenci nie wystąpili o ponowne wpisanie na listę.
Szanowni Państwo politykierzy: ludziom koło "Pisi" lata czy to zaniedbanie tej, czy tamtej pani minister, czy pana sekretarza... Ludzie oczekują działań widocznych i efektywnych, a nie kosztujących dziesiątki tysięcy złotych przelotów na tereny objęte katastrofą pożal się Boże wicepremiera, czy wiceszefa kancelarii prezydenta. W tej samej "Rzeczpospolitej" ciekawa rozmowa na ten temat z Erykiem Mistewiczem, konsultantem politycznym:
RZ: Ani prezydent, ani premier nie pojawili się u powodzian – wysłali tam tylko swoich współpracowników. Premier Grzegorza Schetynę, a prezydent Władysława Stasiaka. Czyżby doszli do wniosku, że z katastrofami nie jest im do twarzy? Eryk Mistewicz: Zarówno Donald Tusk, jak i Lech Kaczyński doskonale pamiętają, co się działo po pożarze hotelu socjalnego w Kamieniu Pomorskim. Obraz gonitwy na zgliszczach budził niesmak. Prześciganie się w tym, kto będzie pierwszy, kto na lepszym tle pokaże się mediom. Z tego niepotrzebnego medialnego show politycy wyciągnęli, jak sądzę, wnioski.
Deklaruje pan Schetyna 60 milionów złotych pomocy i zapewnia, że ma jeszcze kolejnych 100 milionów zaskórniaków. Powinien powiedzieć: "Panie krkonosz, panie Kowalski, panie Malinowski - z WASZYCH pieniędzy chciałbym przekazać powodzianom określoną sumę pieniędzy" - i przypuszczam, że wobec tego ludzkiego nieszczęścia nikt by się nie sprzeciwił. I powonien pan wicepremier także dodać: "W przyszłym roku poproszę państwa o większą zrzutkę (czytaj: płacenie wyższych podatków), bo przecież muszę mieć kasę na przeloty helikopterem w rejony zagrożone, a żona pana prezydenta - nasza Pierwsza Duma, czy Dama - na przelot prezydenckim helikopterem na wczasy...". Ja przynajmniej czułbym się lepiej - niczym okradziony przez złodzieja-dżentelmena, Arsena Lupina. Co z tego, że kasę wcięło - przynajmniej było miło.
Tymczasem patrzę na prognozy pogody i na niebo nad Kotliną Jeleniegórską (jak dotychczas Karkonosze i ich "podstopie" uniknęło powodzi, chociaż od przynajmniej tygodnia słońce zza chmur do nas nie wyjrzało) i z całego serca życzę wszystkim powodzianom poprawy pogody i sprawnego działania ekip ratunkowych, porządkowych, a przede wszystkim szybkich decyzji władz lokalnych w sprawie odszkodowań.
Zdjęcia z portalu TVN24
PS: Czytam właśnie w "Dzienniku": Tusk jedzie do powodzian z pieniędzmi. I co? będzie łaził z kasą od domu do domu i wrzeszczał "Zdurniałem, forsę rozdaję!"? Żeby tak chociaż były to jego własne pieniądze... No, i z pewnością taki premier wie lepiej, niż władze lokalne, komu się należy i ile... Ot - Polska samorządowa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz