Święta - jak święta: były, minęły. Nie chcę wdawać się tu w jakieś quasi-religijno-ateuszowskie rozważania powiem, ze lubię te dwa dni u progu wiosny; a że nie potrafię dzielić z Wiernymi radości z corocznego zmartwychwstawania w niczym piękna tych dni dla mnie nie umniejsza.
Wczoraj, w ramach wielkanocnego spaceru udaliśmy się ku Górze. Szybowcowej. A tam ruch jak na jarmarku. A i knajpeczka nawet otwarta! Kogóż tam nie było: podobni nam spacerowicze z psami, modelarze prezentujący swoje latające machin(k)i, paralotniarz odrobinę nieszczęśliwy, pary bez lotni, całe rodziny... Kolorowo, wesoło, normalnie. I pogodowo przepięknie.
Odnoszę wrażenie, ze potencjał Góry Szybowcowej pozostaje od ponad wieku zupełnie niewykorzystany...
|
Las nad Płoszczyną: między zimą a wiosną |
|
Płoszczyna i Góry Kaczawskie |
|
Powietrzna gonitwa zdalnie sterowana |
|
Piloci naziemni |
|
Nalot na Kotlinę Jeleniogórską |
|
Samolot "Czerwonego Barona" w barwach wroga? |
|
Start na parapencie - spod hangaru |
|
Kurs na Jelenią Górę, jednak paralotniarz nie doleciał... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz