9.04.2009

Dr J.K.E. Hoser o rdzennych mieszkańcach Karkonoszy

Czytam właśnie pewną książkę o rozbudowanym tytule:
"Góry Olbrzymie w statystyczno-topograficznym i ilustrowanym przeglądzie, z uwagami objaśniającymi i instrukcją, w jaki sposób w górach tych najlepiej podróżować"
autorstwa doktora Johanna Karla Eduarda Hosera, medyka cesarsko-królewskiego, osobistego lekarza Jego Królewskiej Wysokości, księcia Karola (Wiedeń, Baden, Triest, 1804 r.). W niej zaś taki oto opis rdzennych mieszkańców naszych okolic (tu we fragmentach jedynie):
Pośród niezwykłości Gór Olbrzymich największą chyba są ich mieszkańcy; w swojej wspaniałej różnorodności oraz pod względem cech indywidualnych stanowią ogromne pole do obserwacji. Ich wychowanie, sposób zarobkowania, panujące pośród nich stosunki społeczne, ich polityczne przekonania stanowią aspekty, które dają obserwatorowi ciekawy i pouczający materiał.
Wychowanie mieszkańców Gór Olbrzymich
Fizyczne wychowanie mieszkańców Karkonoszy było jeszcze przed ćwierćwieczem w dużej mierze dziełem natury, a w niektórych przypadkach również dziełem dobrego przykładu i nawyków. Obecnie jednak zmieniło się to i dotyczy wyłącznie poszczególnych przypadków. Utworzone instytuty edukacyjne wiele zmieniły w ludnych dolinach sudeckich. Synowie są obecnie z reguły lepiej wykształceni, niż ojcowie, często w wielu sprawach lekceważą zdanie starszego pokolenia. Coraz częściej w góry przybywają ludzie wykształceni, dzięki instytucjom kultury oraz rzemiosłu, dzięki zmysłowi handlowemu i szukaniu zysków zmieniły się sposoby zarobkowania, a tym samym zmienił się czysty, nieskażony charakter ludzkiej natury, a przedstawicieli starszej tradycji spotkać można jeszcze wyłącznie w najwyżej położonych wsiach. Lud tutejszy być może pozyskał nowe umiejętności, a także brzęczącą monetę, utracił jednak naturalność i niewinność. Codzienne życie mieszkańca Gór Olbrzymich dowodzi, jak niewiele potrzeba człowiekowi do szczęścia. W prosty sposób wyraża on i zaspokaja swoje potrzeby i dzięki temu bliski jest ideałowi „szczęśliwego człowieka”, który Rousseau tak bardzo chciałby narzucić całej ludzkości, a który – jeżeli w ogóle istnieje – możliwy jest wyłącznie u ludów pasterskich górskich regionów któregoś z krajów. Nigdzie indziej w takim stopniu, jak tutaj, dzieciństwo jest nieomal dokładnym, acz pomniejszonym odbiciem późniejszego dorosłego życia. Od urodzenia przywiązany do ziemi pięknej raczej, niż łagodnej, człowiek nie może mieć tutaj nadziei, że zbierze plony tam, gdzie nie posiał. Już dziecięce zabawy noszą znamiona późniejszego mozołu i wysiłku. Nieustannie będzie musiał toczyć walkę z surowym klimatem – cała postawa „małego człowieka” nacechowana jest od samego początku gotowością do walki ze swoimi największymi wrogami: wodą i zimnem. Odporność i cierpliwość wobec wybryków aury to dwie podstawowe umiejętności, jakie przekazywane są w fizycznym wychowaniu dzieci. Można by rzec, że mieszkańcowi Gór Olbrzymich nie dane jest przeżywanie prawdziwego czasu chłopięcego, że nie zna on owego szczęśliwego okresu, zwanego beztroskim dzieciństwem. A jednak rzadko kto jest tak szczęśliwy, jak on: przy swoich ograniczonych perspektywach i niewielkich potrzebach, przy jego jedynie częściowym rozwoju intelektualnym – dorosłe życie stanowi niejako przedłużenie dzieciństwa. [...] Charakterystyczna prostota mieszkającego w wyższych górach mieszkańca Sudetów objawia się w szczególności poprzez sposób zarabiana na życie, ubierania się i konstruowania domów. Na powszechne i nieomal codzienne posiłki składają się – obok chleba, mleka sera i odrobiny masła – kapusta kiszona, rzepa i ziemniaki; o wiele rzadziej, a pośród mieszkańców wyższych partii nieomal wcale, występują w jadłospisie warzywa strąkowe, groch, czy proso. Kartofle spożywane są najczęściej z solą, rzadziej okraszone masłem. Popularną potrawą jest tzw. Sauerkübel, przygotowywany z kwaśnej maślanki, mąki lub zakwaszonego ciasta, masła i soli; natomiast w dolinach – chleb, pieczony z wysuszonymi, startymi na proszek kwaśnymi jabłkami. W najbardziej odświętne dni bogatsi mieszkańcy boud pozwalają sobie na luksus spożywania kleiku ugotowanego z mąki lub kaszy manny na mleku, zwanego przez nich papką lub – jeżeli posypana zostanie tartym piernikiem i upieczona w piecu na blasze wysmarowanej masłem lub tłustą, kwaśną śmietana - „Fliesel”. Mięso u tych ubogich górali pojawia się na stole nie częściej, niż raz w roku, przeważnie tylko w Boże Narodzenie. Jedynie tak niezwykłe wydarzenia, jak wesele, stanowią dość ważny powód, by gospodarz przyjął gości mięsem z zarzniętej świeżo kozy lub kupiona z tej okazji wołowiną. Nie ma większej różnicy między śniadaniem, obiadem i kolacją, poza tą, że w porze obiadowej je się chleb, który zwykle jest zbyt drogi dla tych mieszkańców gór, którzy nie mogą go sami wypiekać, stąd nie stanowi on pożywienia codziennego. Górale gaszą pragnienie wodą źródlaną, która płynie – zimna i czysta, niczym płynny kryształ – obok jego domostwa; czasami wypije szklanicę maślanki lub odtłuszczonego mleka. Ubiór mieszkańców Sudetów nie różni się zbytnio od ubioru ich sąsiadów ze Śląska czy z Czech. Sukienny płaszcz, sięgający zazwyczaj do połowy uda, rzadziej do kolan, w kolorze granatowym, rzadziej zielonym lub szarym, kamizelka z takiegoż materiału, skórzane, krótkie spodnie w kolorze czarnym lub brudnożółtym – ani za wąskie, ani za szerokie – w sam raz, by były wygodne; niebieskie, szare lub białe pończochy z wełny, buty i prosty, trójkątny kapelusz filcowy – to typowy ubiór męski do prac pod gołym niebem i w zimnej porze roku. W domu lub w letnim upale miejscowi chodzą boso, bez płaszcza i kamizelki. Jeżeli w swoich sprawach wybiera się taki w góry, wspomaga się długim, prostym, długim na pięć czeskich stóp i grubym na półtora cala kijem świerkowym, ozuwając stopu w obuwie o grubej podeszwie, nabijanej ćwiekami. Podczas gołoledzi używa raków, a na świeżym śniegu okuć śniegowych. Kobiety noszą szarą lub kolorową spódnicę, sięgającą od bioder nieomal do pięt z materiału wełnianego i gorset z tkaniny, którego przednia część, rodzaj honorowego pancerza, sztywna i płaska, zakrywa biust – jego obyczajowe znaczenie z pewnością nie rekompensuje fizycznych szkód, jakie wyrządza. Koszula o rękawach sięgających połowy ramienia, spinana jest pod szyją szpilką, a szyja i dekolt zakrywa chusta z drukowanego płótna lnianego. Panny chodzą zazwyczaj z gołą głową, zaplatając włosy w kilka warkoczy, które tworzą na czubku głowy rodzaj gniazda, a najgrubszy z nich spływa z głowy na plecy. Mężatki noszą czepce z białego lub zadrukowanego płótna lnianego; często zarówno mężatki, jak i dziewczęta zakładają na głowę do prac domowych ze względu na higienę farbowaną lniana lub bawełniana chustę. Strój uzupełniają buty i wełniane pończochy, a także „jakla”, zazwyczaj z czarnego lub kolorowego materiału o kilku fałdach. Czerń to w ogóle obowiązujący kolor dla tej płci.
Przeciekawa to lektura, chociaż przebija z niej wyczuwalne, jednak nie obraźliwe poczucie wyższości Wiedeńczyka nad prostym ludem górali karkonoskich...

4 komentarze:

  1. Wspaniały opis stroju regionalnego. Wielu miłośników naszego regionu pragnie (na podstawie źródeł mam nadzieję) wprowadzić strój ludowy. Nie bardzo wiadomo dla kogo: sprzedawców, hotelarzy, zespołów ludowych, a może dla wszystkich mieszkańców jako strój odświętny?
    Co to jest "jakla" - fartuch, spódnica?
    Rondo

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jakla" to wyrażenie z gwary górnośląskiej, pochodzące od niemieckiego "die Jacke", a oznaczające rodzaj marynarki lub żakietu. Przepraszam, nie wyjaśniłem, w tekście...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za artykuł. Może przeczytają go rajcy miejscy, specjaliści od turystyki w Jeleniej Górze i nie tylko. To dobry przyczynek do dyskusji o naszym "folklorze" i regionalnych wartościach kulturowych (tych powojennych także oczywiście). I w tym kontekście - tworzenie produktu turystycznego, jak to się ostatnio modnie mówi.

    Moim zdaniem już jesteśmy w tyle za gminami Pogórza Kaczawskiego. Na przykład takie zdanie [cytat ze strony Partnerstwa Kaczawskiego]: Celem Jarmarku jest szeroko pojęta promocja naszego regionu – Krainy Wygasłych Wulkanów oraz prezentacja dorobku kulturowego i dorobku kulinarnego, a także prezentacja nas samych – mieszkańców Gór i Pogórza Kaczawskiego – Górali Kaczawskich, jakimi śmiemy się nazywać i jakimi chcemy być postrzegani. Pragniemy również, aby wspólne przeżycie tych magicznych przedświątecznych chwil, wpłynęło na zacieśnienie naszych wzajemnych relacji i przyjaźni [koniec cytatu]. Patrz także - mój ostatni post na blogu.

    OdpowiedzUsuń
  4. oryginał drugiego tomu Hosera dostępny jest w bibliotece Muzeum Karkonoskiego

    OdpowiedzUsuń

Flagi

free counters