Gdyby Państwu było nudno, bo od ostatnich wyborów minęło ledwie 2 miesiące, to spieszę pocieszyć: rozpoczęły się pląsy pra-pra-wyborcze przed głosowaniami samorządowymi. Pisałem już kiedyś, że uważam te właśnie wybory za znacznie ważniejsze od bezsensownej, powszechnej elekcji prezydenta RP. Zresztą jest Komorowski, Bronisław Maria najlepszym przykładem, jak niewielkie znaczenie w życiu publicznym ma w tym kraju prezydent: będąc w jednej bandzie z Tuskiem i jego podwładnymi wybrał drogę złotą - drogę milczenia. I bardzo dobrze, bo mówienie idzie mu nietęgo, chociaż bez porównania lepiej, niż Lechowi II Smoleńskiemu. Jeżeli będzie potrafił Komorowski milczeć przez kolejnych 5 lat, to wróżę Mu, że na kartach historii III RP zapisze się złotymi zgłoskami jako najlepsza z dotychczasowych głów państwa.
Natomiast w "regionach" zaczęło się dziać - Wyborcza pod znamiennym śródtytułem: "Wyciąganie Obrębalskiego" donosi dzisiaj:
Prezydent Jeleniej Góry podpadł władzom partii. Kilka miesięcy temu wiceprezydentem miasta zrobił związanego ze Stowarzyszeniem Dolny Śląsk XXI Miłosza Sajnoga. - Nie byliśmy z tego powodu szczęśliwi - przyznaje Jerzy Pokój, szef sejmiku województwa z PO.
Nieoficjalnie wiemy, że w poniedziałek, podczas spotkania z Rafałem Dutkiewiczem, Obrębalski miał potwierdzić gotowość startu z jego środowiskiem politycznym. Decyzja ma być ogłoszona lada dzień. - Potwierdzam jedynie, że takie rozmowy prowadzimy - mówi Paweł Wróblewski, szef Dolnego Śląska XXI. A inny jego działacz dodaje: - Jak wyciągniemy Platformie Obrębalskiego, to będzie nasz sukces.
Dlatego Platforma szykuje awaryjnego kandydata. Wymienia się wicemarszałka województwa z Jeleniej Góry Jerzego Łużniaka oraz posła z tego miasta Marcina Zawiłę.
Po sejmowe siły sięga także PiS - jego kandydatką będzie jeleniogórska posłanka tej partii Marzena Machałek. SLD wystawi Sylwestra Urbańskiego, byłego dolnośląskiego wicekuratora oświaty, dziekana Wydziału Pedagogiki Wyższej Szkoły Menedżerskiej w Legnicy.
W "Jelonce" czytamy:
Poseł Platformy Obywatelskiej i dyrektor Książnicy Karkonoskiej stanie do wyborów na prezydenta Jeleniej Góry, jeśli poprą go mieszkańcy i jego partia. Od tych dwóch czynników Marcin Zawiła uzależnia start w jesiennych wyborach samorządowych.
Stosowne oświadczenie Marcin Zawiła wygłosił dziś podczas konferencji prasowej w siedzibie PO. – Tak. Zamierzam ubiegać się o poparcie własnej partii i mieszkańców miasta. Jeśli je uzyskam, wystartuję – zapowiedział. – Jeśli nie, będę popierał innego kandydata Platformy Obywatelskiej – dodał.
Poseł zaznaczył też, że w środowisku lokalnej PO jest kilka osób, które mogą wystartować jesienią w starciu o fotel szefa miasta. Nazwisk nie podał, powiedział jednak, że to dobrze, jeśli partia ma takie zaplecze, bo można dokonać wyboru między kilkoma kandydatami.
Marcin Zawiła był już prezydentem Jeleniej Góry, pierwszym szefem miasta wybranym przez radę wyłonioną w demokratycznym głosowaniu w 1990 roku. Odszedł ze stanowiska trzy lata później, ponieważ został posłem z ramienia ówczesnej Unii Demokratycznej podczas przedterminowych wyborów do Parlamentu RP.
Za jego kandydaturą przemawiają bez wątpienia przynajmniej 3 argumenty: doświadczenie z pierwszej prezydentury (i układy z Sejmu), udana i potężna jak na Jelenią Górę inwestycja pn. "Książnica Karkonoska" oraz silne związki z miastem (Ciepliczanin, żona jest dyrektorem Muzeum Karkonoskiego...). Jako że to mój cichy faworyt, o wadach i "przeciwwskazaniach" rozpisywać się nie będę, ale charakterystyczna jest zmienność pana Marcina: gdy w 1990 r. został prezydentem, to przed upływem kadencji samorządu zwiał do Sejmu. Czy w 2010 roku będzie miała miejsce ucieczka w drugą stronę?
Start w wyborach deklarują także niezmordowany tropiciel afer prawdziwych i przez siebie zmyślonych, Robert Prystrom (Wspólne Miasto - o którym niełacno mi pisać) oraz dr Sylwester Urbański, były doradca Prystroma (a być może także autor konfabulacji aferalnych), były "trep" i - jak pisze o sobie - "człowiek lewicy", zwany także "postkomunistycznym betonem" (vide: komentarze). Był niegdyś wicekuratorem, nadzorował szkoły specjalne, podstawowe, gimnazja i delegatury kuratorium w Wałbrzychu, Jeleniej Górze i Legnicy. Coś nie wyszło, wyleciał - i zaczepił się u swojej partyjnej koleżanki w Kolegium Karkonoskim. Teraz szuka "nowej szansy"... niestety w pierwszym rzędzie dla siebie, nie dla mieszkańców.
Jakie jeszcze nazwiska pojawią się na pra-pra-wyborczej giełdzie? Zobaczymy. Póki co nasz neosocjalistyczny premier Tusk (to ten, co obiecywał podatki 3x15%, a zgodnie z socjalistyczną zasadą podniósł wszystkie o jakieś efektywne 5%) nie był łaskaw zastanowić się, kiedy wybory samorządowe się odbędą. Strach przed sromotną porażką?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz