O ciężkiej sytuacji, a później bankructwie (kontrolowanym) Z. L. ORZEŁ w Mysłakowicach pisałem tutaj, chociaż było to już dawno (notatki tu i tu, kilka słów o historii fabryki znalazło się tu). Przez ostatnie dwa lata "chodziły słuchy", "fama głosiła", "mówiono, że...". Obawiałem się, że to tylko ploty i nadzieje niczym nieuzasadnione. A jednak; oto czytam dzisiaj w (coraz lepszym; kto wie, czy nie najlepszym obecnie) portalu jeleniogórskim:
Upadłe w 2010 roku zakłady lniarskie „Orzeł”w Mysłakowicach, zaczynają ponownie zatrudniać pracowników. W czerwcu tego roku zakład kupiła grupa kapitałowa z Malborka. Powołano firmę „Orzeł” sp. z o.o. I to ona wzięła się energicznie do uruchomienia zakładu.
Jednym z warunków syndyka masy upadłościowej było przejęcie zakładu w całości, co jednak nie do końca zgadzało się z planami inwestora. – Nie potrzebowaliśmy tak dużego obiektu, dla nas najbardziej interesująca jest tkalnia i wykańczalnia – mówi Maciej Cajdler, prezes zarządu „Orzeł” sp. z o.o. – ale postanowiliśmy przejąć całość, bo „Orzeł” to wielka tradycja i dla nas upadek tej firmy był wielkim szokiem. Produkowane tutaj tkaniny były bardzo cenione w branży i po ich upadku powstała luka na rynku.
Wójt Mysłakowic, Zdzisław Pietrowski cieszy się, że zakład zaczyna zatrudniać ludzi. – Na początek będzie tam praca dla 20 osób. Dla nas każdy zatrudniony to mniej ludzi w urzędzie pracy. Będę zakład wspierał jak się tylko da – zapewnia.
W Orle ruszyła już tkalnia, rusza wykańczalnia i tam będą zatrudniani kolejni pracownicy. – Nie zatrudnimy jednak większości tych, którzy tutaj stracili pracę. Liczę, że nasza załoga nie będzie większa niż ponad sto osób – wyjaśnia Maciej Cajdler – to są plany na najbliższy okres. Jak rozszerzymy produkcję wtedy plany się zmienią.
Zakład, by w pełni uruchomić produkcję, potrzebuje jeszcze źródła pary technologicznej, którym będzie własna kotłownia. Kotłownia powinna być gotowa za miesiąc i w listopadzie produkcja ruszy pełną parą. Mysłakowicki „Orzeł” pod rządami nowych właścicieli będzie produkował między innymi nowe rodzaje tkanin lnianych. W grę wchodzą także lniane opatrunki, o których produkcji w Mysłakowicach mówi się od ubiegłej dekady. Ale jak mówi Maciej Cajdler, opatrunki to dalsza przyszłość. Teraz trzeba uruchomić produkcję zwykłych tkanin.
Mocno ściskam kciuki za powodzenie reanimacji tego pięknego zakładu ze wspaniałymi tradycjami. To także dobra wiadomość dla mysłakowiczan i mieszkańców gminy: szansa na pracę w miejscu zamieszkania. Miejmy nadzieję, że płace będą godziwe, ale temperowałbym oczekiwania, przynajmniej na początku...
No pisz coś bo czytać nie ma co
OdpowiedzUsuń