Już wieczorem dałem ogłoszenie na "Jelonka.com", że oto przechowują taką zgubę. Rankiem zadzwoniłem do schroniska dla zwierząt, by i tam pozostawić wiadomość o "znajdzie". Do tej pory właściciel się nie odezwał. Pies już się przyzwyczaił odrobinę do skromnych warunków, jakie mogę mu zaproponować. Inaczej jest z moją najukochańszą małżonką: ona dopiero stara się zaakceptować nowego lokatora, uczy się go i poznaje.
Imienia czworonogowi nie nadaję (jeszcze?), bo może jednak właściciele się znajdą... to znaczy, odezwą. Po co więc mieszać psu w głowie?
Po dzisiejszym bardzo długim spacerze przypomniałem sobie, jak wspaniale jest mieć takiego przyjaciela - i uświadomiłem sobie ponownie, jak wielki to obowiązek, ciążący na NAS, ludziach, którzy decydujemy się na przyjęcie do domu (szczególnie w mieście, w blokach) czworonożnego współlokatora.
Pozostało mi czekać. Być może pies będzie mógł wrócić do sweojego "starego" domu.
Wałbrzych. Karbońskie skamieliny i odciski z pokopalnianych hałd. Paprocie,
skrzypy, widłaki …
-
Nieodłącznym elementem wałbrzyskiego krajobrazy są pozostałości po
górnictwie węgla kamiennego. Oprócz licznych obiektów, które niegdyś
służyły wydobyciu n...
2 tygodnie temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz