Za sobą mamy więc III. Międzynarodową Konferencję Hauptmannowską. Było… ciekawie, aczkolwiek (określenie nie moje, lecz osoby w konferencji biorącej udział): „jak długo można jeszcze obracać trupa Gerharta Hauptmanna…”? Odnosiło się to w szczególności do polskiej recepcji G. Hauptmanna po 63 latach od jego śmierci.
Niemniej pośród referatów i wykładów wygłoszonych podczas obrad dwa najciekawsze – moim zdaniem – wyszły spod pióra autorów polskich. Pozwolę sobie zacytować we fragmentach referaty Przemysława Wiatera i Henryka Wańka (to w następnym poście).
Dr Wiater podjął bliski mu temat „Gerhart Hauptmann a kolonia artystów w Szklarskiej Porębie”, mówiąc między innymi:[…] Przed wiekami teren Doliny Siedmiu Domów był penetrowany przez walońskich poszukiwaczy skarbów, minerałów i kamieni szlachetnych oraz zielarzy-laborantów. Było to jedno z miejsc, gdzie osiedlali się hutnicy, szlifierze i malarze szkła. W 1575 r. wzmiankowana była huta szkła nad „Czeskim Brodem” położona w okolicy dzisiejszego Muzeum Ziemi „Juna”. Przez Szklarską Porębę Dolną, w górę Szklarskiego Potoku, a następnie w poprzek Doliny Siedmiu Domów do Hutniczej Górki i dalej Starą Drogą Celną na południową część Gór Izerskich prowadziła „Alte Zollstrasse” - „Stara Droga Celna”, jeden z najstarszych sudeckich traktów handlowych. W latach 1842-1848 wybudowano w południowej części doliny, wzdłuż rzeki Kamieńczyk drogę prowadzącą z Piechowic do huty szkła „Józefina”. Od lat dziewięćdziesiątych XIX w. rozpoczęto budowę linii kolejowej, która prowadziła przez Dolinę Siedmiu Domów i w 1902 r. połączyła Piechowice z czeskim Harrachovem. Tutaj też, w Dolinie Siedmiu Domów, swój początek miała dawna kolonia artystów […].
Początkowo Gerhart Hauptmann ulokował się w wynajętym mieszkaniu w willi Glaubitz na Marysinie i nie miał w nowym miejscu zamieszkania zbyt wielu znajomych. Następnie przeniósł się do Szklarskiej Poręby Średniej, do domu mistrza murarskiego Liebiga, który prowadził przebudowę nowo nabytego domostwa [obecnego Domu Carla i Gerharta Hauptmannów]. „Wiejski dom miał szeroką fasadę zwróconą ku drodze. Po środku było wejście, z lewej stodoła, z prawej wielki pokój mieszkalny, który początkowo zamieszkiwała rodzina Simon, później jego szwagier - mistrz stolarski Seidel. Na prawo od domu rósł stary jesion, na lewo stała drewniana szopa, oflankowana dwiema potężnymi lipami. Ulica przed domem porośnięta była starymi, dzikimi drzewami wiśni. Latem my dzieci siedzieliśmy całymi dniami na tych drzewach, które rodziły tylko bardzo małe wiśnie, tak małe, że nie chciało się nam nawet wypluwać z nich pestek.
[...] Mistrz Liebig przyziemie przebudował na nową kondygnację, nad całością której od strony drogi biegł długi balkon. Rodzina Hauptmannów miała do domu szerokie wejście od tyłu, które prowadziło do dwóch leżących na parterze obok siebie kuchni przeznaczonych dla rodzin Carla i Gerharta Hauptmannów. Carl Hauptmann i ciocia Marta - określenie 'ciocia Marta' było zastąpione przez słowo 'Pin' – podczas gdy wujek nazywany był 'Zarle'. Mieszkali oni w przebudowanej części domu nad dawną stodołą, a moi rodzice zwani „Palle” i „Muttel” objęli drugą część domostwa. Pierwsze piętro przykrywał wysoki, pozbawiony jakichkolwiek wykuszy i ozdób dach kryty łupkiem, pod którym po lewej i prawej znajdowały się dwa pokoje z dwoma niewielkimi przepierzeniami każdy, należące odpowiednio z jednej strony do rodziny Carla, z drugiej zaś Gerharta”.
[…] W Dolinie Siedmiu Domów w początkach lat dziewięćdziesiątych XIX w. Gerhart Hauptmann stworzył największe dramaty, takie jak "Tkacze", "Futro Bobrowe", "Woźnica Henschel" i "Wniebowzięcie Hanusi". Po rozpadzie małżeństwa z Marią z domu Thienemann, licznych wojażach i zmianach miejsca pobytu, od 1901 r. pisarz osiadł w willi „Wiesenstein” w pobliskim Jagniątkowie, nie zrywając jednak kontaktów ze Szklarską Porębą […].
"Dolina Siedmiu Domów mieniąc się w oczach od wielobarwnych kwiatów polnych schodzi ku dołowi, a przez nią przepływa szemrząc niewielki potok. W połowie doliny, nad stawem, który wznosi się nad nią niczym jakieś oko, leży szlifiernia szkła. Z lewej strony widok przesłonięty jest pasmem zalesionych zboczy, z prawej zaś położony jest skalisty Sowiniec z kościołem parafialnym. Poniżej, na przeciwległym zboczu rozrzuconych jest kilka domków robotników leśnych i budynek "Rettungshaus" - "Domu Pomocy," którego opis znajduje się we "Wniebowzięciu Hanusi". Z lewej strony u dołu rozciąga się zamglony wąwóz rzeki Kamiennej i Wodospad Szklarki, nad którymi wznosi się porośnięty lasem masyw Płoszczarni. W oddali rozciąga się ku górze, po części zielonkawa, po części fioletowawa ściana górskiego masywu Karkonoszy przerwana przez Śnieżne Kotły, w których jeszcze w czerwcu lśnią bielą resztki śniegu. Tym widokiem zachwycał się Gerhart Hauptmann mówiąc: 'Tutaj dobrze jest być', a Carl dodał: 'Tutaj powinniśmy zbudować dla nas dom'.
Dosłownie za płotem, przy współudziale Willego, powstała wyjątkowa w charakterze budowla - "Hala Baśni". Wybudowana w 1904 r. drewniana hala ekspozycyjna przedstawiała cykl ośmiu monumentalnych obrazów z legendą o karkonoskim Duchu Gór autorstwa Hermanna von Heindricha (1856-1931). Po drugiej stronie ulicy, przy Muzealnej 2 miał swoją willę dr Alfred Koeppen, historyk sztuki, rektor berlińskiej Freie Hochschule. Jego dom, projektu Bruno Möhringa, stwarzający "bajkowy nastrój [...] chatki Jasia i Małgosi", należy do najciekawszych obiektów willowych w Karkonoszach […].
W tym czasie Gerhart Hauptmann chętnie odwiedzał okoliczne karczmy i zajazdy. Często gościł w pobliskim lokalu o nazwie "Ku słońcu" - "Zur Sonne", który na przełomie XIX i XX wieku znany był jako "schronienie dla pisarzy" - "Herberge für Schriftsteller”. Twórcy spotykali się przy wspólnym stole i prowadzili zagorzałe (nomen-omen…) dyskusje o literaturze, sztuce i kulturze. Gerhart Hauptmann miał tutaj kufel z wygrawerowanym na dnie własnym nazwiskiem. Na ścianach w "Zur Sonne" wisiały portrety Carla i Gerharta Hauptmannów, Hannsa Fechnera czy Wilhelma Bölsche, który pod podobizną umieścił własnoręcznie napisany dwuwiersz: "Wesołe godziny przepiłem, kiedyś w 'Słońcu' w Szklarskiej Porębie". Gerhart Hauptmann napisał pod swoim portretem krótką dedykację: "sąsiedniemu Słońcu".I jeszcze dwie ilustracje do Konferencji (niezbyt udane, ale brak czasu nie pozwalał na szczegółowe i przemyślane zobrazowanie przebiegu Konferencji).
Zimowa sceneria w Dolinie Siedmiu Domów:
Emil Mendyk podczas tłumaczenia kabinowego:
Motto z tekstu:
OdpowiedzUsuń(określenie nie moje, lecz osoby w konferencji biorącej udział): „jak długo można jeszcze obracać trupa Gerharta Hauptmanna…”? Odnosiło się to w szczególności do polskiej recepcji G. Hauptmanna po 63 latach od jego śmierci.
Szkoda, że takie opinie krążą nadal i to w kuluarach międzynarodowych konferencji! Zdarzyło mi się ostatnimi czasy popełnić kilka tekstów o dniach ostatnich GH w świetle polskich dokumentów (już znanych, bo z AAN jak i nieznanych - np. z Archiwum Straży Granicznej czy nawet IPN-u). Chyba po 63 latach mamy prawo wiedzieć, jak było naprawdę, kto i dlaczego "grał" zwłokami GH po jego śmierci. I w "nowej" Polsce i w radzieckiej strefie okupacyjnej we wschodnich Niemczech także. I komu to miało służyć. Skoro pojawił się reżyser Blochwitz, to mógłby na tej samej konferencji pojawić się i polski reżyser Robert Stando. Panowie mają różne spojrzenie na GH - stąd i różne filmy obu. Może kiedyś organizatorzy pokuszą się o to? Zachęcam!
Zaś teatralna sztuka Łukosza ("Hauptmann") wszystkiego nie mówi, choć trochę temat przybliża. Szkoda, ze nie zauważył jej Henryk Waniek w swoim, ciekawym a jakże, tekście.
Szkoda także, że jeleniogórski teatr nie doprowadził - w swoim czasie - do przeniesienia jej do choćby Teatru TV lub nie dokonano jej zapisu cyfrowego. A reżyser "Hauptmanna" triumfuje! (Ostatnio jakże cenna "Mała Moskwa").
Życiorys GH jest zwłaszcza za lata ostatnie, 1945-1946 jest wciąż pełen tajemnic. Powoli acz systematycznie wiemy coraz więcej. Byłoby dobrze, gdyby fakty te poznali niemieccy historycy literatury (przekonałem się, że z tym bywa różnie). Byłoby również interesujące, gdyby udało się otworzyć w tej materii archiwa rosyjskie, zwłaszcza te z działalności sztabu Rokossowskiego w "małej Moskwie". Ech, rozmarzyłem się...
Pozdrawiam - Janusz Skowroński
PS. A tak na marginesie - ostatnio "obracano" - i to dosłownie - innego trupa. Ponoć w dociekaniu i ustalaniu prawdy o katastrofie gibraltarskiej. Widać można...
Muszę przyznać, że wiele słuszności w tym, co napisałeś - jednak cytat o "obracaniu" został przeze mnie nieadekwatnie wyjaśniony. Otóż słowa te padły w kontekście działań Stowarzyszenia Domów Hauptmanna, w szczególności jego niemieckiej "części" (w skład Stowarzyszenia wchodzą 4 domy-muzea: Erkner i Hiddensee w Niemczech oraz Jagniątków i Szklarska Średnia w Polsce). W Erkner znajduje się niejako "Centrum Hauptmannowskie", w którym - co tu dużo ukrywać - niespełnieni (niedokształceni ????) niemieccy "hauptmannolodzy" kombinują, w jaki sposób "obrócić" Hauptmanna Gerharta raz jeszcze, by rząd landu lub federalny był łaskaw sypnąć jeszcze groszem, a owi naukowcy mogli wieść dostatnie życie. Niestety z ich pracy niewiele wynika - a już z pewnością nie prowadzi ona do lepszego poznania ostatnich dwóch lat życia Gerharta, okoliczności Jego śmierci i pośmiertnej podróży na Hiddensee.
OdpowiedzUsuńNa konferencji natomiast mówiono o projekcie nakręcenia (po raz drugi) filmu-rekonstrukcji z wydarzeń, które bezpośrednio poprzedziły śmierć Hauptmanna oraz tych związanych ze specjalnym pociągiem hauptmannowskim. Z pewnością teraz byłoby łatwiej film taki nakręcić..., zastanawiam się jednak, czy naprawdę warto?