2.02.2010

O zimie w mediach


Zima obrodziła się nam latoś niezwykle - to, co było normalne jeszcze w latach 70-tych XX wieku okazuje się przerastać techniczne i cywilizacyjne możliwości wieku XXI. Efekt bębnienia o rzekomym globalnym, niepowstrzymanym ociepleniu? No, bo jak będzie ocieplenie, to nie ma co szykować się na zwyczajne jeszcze 30 lat temu zjawiska, występujące podówczas na północnej półkuli powszechnie...
Ameryka nie daje sobie rady ze śniegiem, niemiecka wyspa Hiddensee odcięta od świata (Gerhart Hauptmann znał takie zimy z Jagniątkowa; w domu na wyspie, gdzie znajduje się jedno z czterech jego muzeów, bywał jedynie latem), w Polsce zbuntowała się rzeka Bug, tworząc - jak to określiła jedna z gazet - największe lodowisko w kraju na zalanych łąkach.
Wczoraj pan premier zwołał posiedzenie sztabów kryzysowych. Debatowano na temat możliwych powodzi w całej Polsce, gdy tylko nadejdzie odwilż:
Czy sytuacja jest rzeczywiście groźna? Józef Rzemień, dyrektor wydziału zarządzania kryzysowego w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim, uspokaja. Tłumaczy, że w tym momencie w naszym regionie ma-my przekroczony stan ostrzegawczy tylko w jednym miejscu - w Oławie na rzece Oława. Wo-da przekracza tę granicę zaledwie o 6 cm.
- Jednak spotykamy się po to, by zaplanować kilka scenariuszy działania, w zależności od tego, jaka pogoda czeka nas w najbliższym czasie - wyjaśnia Rzemień.
Hydrolodzy radzą, by nie lekceważyć sytuacji, i ostrzegają, że po takich opadach śniegu zagrożenie podtopieniami i powodzią jest naprawdę spore. 

Rozmowa z dr. hab. Czesławem Szczegielniakiem, hydrologiem z Uniwersytetu Przyrodniczego:
Czy po ostatnich opadach śniegu grozi nam powódź?

To oczywiście trudne pytanie. Ale dziś obstawiałbym, że jest większe prawdopodobieństwo powodzi niż możliwość jej uniknięcia.
Przyznam, że nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Czy to znaczy, że jesteśmy nieprzygotowani?
Po 1997 roku zrobiono sporo, by nie powtórzyła się ówczesna, letnia powódź, do której doszło po intensywnych opadach. Teraz sytuacja jest inna, bo musimy stawić czoło wodzie, która powstaje z topniejącego śniegu. A tego na Dolnym Śląsku dziś nie brakuje.
Jaka jest różnica między letnią i tak zwaną wiosenną powodzią?
Podczas powodzi, do której przyczynia się woda z topniejącego śniegu, znacznie bardziej zagrożone są tereny położone w środkowym i dolnym biegu rzek. To oznacza, że stosunkowo bezpieczne są rejony górskie, ale gdy rzeka zbiera wodę ze swoich licznych dopływów, może wylać już na równinach.
To znaczy, że wiosną zagrożony jest Wrocław?
Nie tylko Wrocław, ale wszystkie miejscowości położone w środkowym biegu rzek. Ale nie zakładajmy, że woda przyjdzie dopiero wiosną. Podtopienia mogą mieć miejsce już w pierwszej połowie lutego. Wszystko będzie zależało od temperatury, wiatrów i wilgotności powietrza.
Które rzeki są zagrożone?
Myślę, że oprócz Odry wysokie stany wód i zagrożenie powodzią wystąpi na Kaczawie, Oławie, Ślęzy, Widawie i Baryczy. Niewykluczone, że trzeba będzie ewakuować mieszkańców wielu miejscowości.
Nie brzmi to dobrze...
Dlatego już teraz warto się do tego jak najlepiej przygotować. Ostatnią wielką powódź "wiosenną" mieliśmy w 1979 roku i niewiele osób to pamięta. Podstawa to wczesne usuwanie zalodzenia rzek, tak by wielkie kry nie niszczyły infrastruktury, i postawienie w gotowości służb kryzysowych. Dobrze, że już teraz organizowane są spotkania decydentów. Obyśmy zdążyli na czas.

O Bobrze, ani o Kamiennej na szczęście ani słowa. W Karkonoszach śniegu jest relatywnie niewiele, ale już na środę (3 lutego) zapowiadane są intensywne opady, no a po nich przyjść ma lekkie ocieplenie, przynajmniej w nizinnych partiach Dolnego Śląska. Popłyniemy?
Panu Tuskowi radzę pilnie, by zatrudnił byłego premiera, pana Cimoszewicza, na stanowisku koordynatora d/s powodzi. Facet ma i doświadczenie i wspaniałe metody podnoszenia rodaków, szczególnie powodzian, na duchu. Pamiętamy przecież jego słynną wypowiedź z 1997 roku, że odszkodowań nie będzie, bo "to jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda jest ciągle mało powszechna.". Nie twierdzę, że ówczesny premier rzekł coś niewłaściwego - rzekł to jednak, jak na polityka, w mało odpowiednim momencie.

Miasto Szklarska Poręba szykuje się do sprzedaży 10 pensjonatów, które dotychczas wydzierżawiała (za śmieszne pieniądze zresztą) prywatnym przedsiębiorcom. Spodziewany zysk to 10 milionów złotych. O ile znajdą się kupcy - a to wcale nie jest takie pewne. Władze, a także radni miasta pod Szrenicą kierują się długoletnią, świecką tradycją: "mówić dużo, nie robić nic", przynajmniej, jeśli chodzi o komunalne inwestycje związane z turystyką i wypoczynkiem. Organizowane w Szklarskiej Porębie co rusz referenda anty-burmistrzowskie są być może niezłą rozrywką dla mieszkańców, z pewnością nie stanowią żadnego magnesu dla potencjalnych turystów. Sądzę, że miasto wkrótce podzieli nieuchronny los Zakopanego, w którym odnotowuje się w tym roku spadek liczby gości sięgający 20%. Problemy podobne: kiepski dojazd (drogą i koleją), brak rozwoju i modernizacji stoków narciarskich i urządzeń wyciągowych (tam kłócą się Górale podhalańscy, tu Wierzchlocy karkonoscy...), zastój w inwestycjach związanych z tzw. après-ski. Karpacz zaciera ręce - a jeszcze bardziej sąsiednie ośrodki po południowej stronie granicy państwa.

Byle do wiosny...

I jeszcze komunikat:
Trzy uzdrowiska idą pod młotek
Resort skarbu zaprosił dziś do negocjacji w sprawie zakupu trzech spółek uzdrowiskowych.
Minister Grad chce sprzedać 87,74 proc. udziałów w Uzdrowisku Świeradów Zdrój, 89,71 proc. w Cieplicach oraz 92,15 proc. w Uzdrowisku Szczawno-Jedlina. Ta ostatnia firma jest także producentem wód leczniczych i mineralnych. W przypadku dwóch pierwszych uzdrowisk resortowi doradza firma Arcanum, w przypadku Szczawno-Jedliny Accord Next. 
Oby nie pojawili się tylko inwestorzy z Kataru - jeden wspaniały film sci-fi w trójwymiarze wystarczy na ten rok. Ubiegłoroczny hit reżysera Grada "Katar w Stoczni" był przecież także przebojem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Flagi

free counters