9.02.2012

U Najmilszych Antykwariuszy, z Schwenckfeldtem pod pachą

"Wszelkie opisane poniżej sytuacje są silnie podkoloryzowane,
i chociaż miały miejsce, to zostały przez autora niniejszego wpisu
wypaczone w sposób nieestetyczny"

Głębokie zaplecze Antykwariatu pod Arkadami, wokół antyki i bibeloty, rzeczy wartościowe i blichtr, piękne ryciny i ograne landszafty. Gospodyni w czerniach (Lady Beata in Black, BiB..., niemal jak BB), gospodarz w nerwach ("czy aby wszyscy się zmieszczą, czy dość będzie miejsc siedzących, czy przydarzą się jakieś straty materialne"), ale uśmiechnięty i serdeczny. Na paterach kanapki pieczołowicie dopieszczone przez Lady BiB, chlebuś własnego wypieku... Na tacy, w szklaneczkach, soki dla bezalkoholowych... przepraszam: soki bezalkoholowe. Kamera Wielkiego Imperium Medialnego pod nazwą DAMI (albo i nie da).
Miejsca honorowe dla Gości Najważniejszych (to więcej, niż VIP - vipy to jedynie "goście bardzo ważni"): pani Reginy Chrześcijańskiej, pana Stanisława Firszta, pana Ivo Łaborewicza i Miejsce Specjalne dla Sprawcy Zamieszania, pana Andrzeja Paczosa. 
Na miejscach dla publiczności..., nie: dla Słuchaczy Zainteresowanych - postaci Nieszczęśliwie Zakochane: w regionie, w jego historii, w tradycjach; niebaczący na zmieniający się przecież tak często w przeszłości przebieg granic pomiędzy państwami, wpatrzeni raczej w to, co każdy okres historyczny wniósł w bogactwo tej Małej Ojczyzny. 
Ivo jako zapiewajło w formie najwyższej: pozycja taneczna, chociaż śpiewów nie było.
"Mam talent!"
Zapiewajłą był Ivo. Powitał Gości Najważniejszych i Gości Zgromadzonych, krótko przypomniał, o czym będziemy rozmawiać i... oddał głos Stanisławowi. Z wrodzoną sobie swadą (tu pożyczę sobie pewne popularne określenie i adaptuję je do sytuacji: jest Staszek "swadny inaczej" przy takich okazjach) rozpoczął od - logiczne - Caspara Schwenckfeldta i Andrzeja Paczosa, po czym przez następne pół godziny o obu Panach zapomniał. Rozwinął się na temat wydawnictw lokalnych, problematyki wokółjeleniogórskiej i karkonoskiej dotyczących. Swojej roli w ich powstawaniu bynajmniej nie umniejszał, ale ma do tego całkowite i uzasadnione prawo: większość publikacji o tematyce regionalnej to jego inicjatywa i zasługa. By oddać sprawiedliwość: obok zasług własnych wspomniał rzetelnie o zasługach nieocenionej Reginy Chrześcijańskiej (AdRem), Romka Witczaka, Iva Łaborewicza i Andrzeja Paczosa. W narrację tą udało mu się wpleść także nazwisko Emila Mendyka i moje, za obaj jesteśmy mu dozgonnie wdzięczni! 
Staszek mówi..., Staszek gada - a śnieg pada, mocno pada...
Kilka słów udało się wypowiedzieć wspomnianej już pani Reginie: ciężko przeziębiona, kaszląca - przyszła jednak do Antykwariatu Pod Arkadami; ba: udało jej się przerwać firsztowy potok. Słów.
Wreszcie (po kilku pozostawionych na koniec przemówienia pleonazmach) oddał Stanisław głos Andrzejowi Paczosowi, choć - przepraszam! - w zasadzie uczynił to Ivo, próbując słowami: "Andrzej, może powiesz o tym i o tym..." a priori wymóc na Autorze Tłumaczenia oczekiwaną narrację.
Zupełnie nieoczekiwanie do głosu dopuszczony został również Główny Bohater spotkania (pośród żyjących): Andrzej Paczos. Niektórzy stracili już na to nadzieję...
Andrzej mówił krótko i - to dziwić nie powinno - na temat. Na temat tłumaczenia trudnego tekstu, nie dość, że naukowego, to jeszcze pisanego językiem naukowym czasów Schwenckfeldta. Opowiadał o kłopotach leksykalnych, o łacińskich wtrętach, o przypadkowych znaleziskach i o przypisach, których w książce z 600 jest! 
Rozmowa stawała się luźna, Autor Tłumaczenia zwrócił się do Słuchaczy z prośbą o pytania ("Odpowiem na wszystkie, z wyjątkiem trudnych."). Pytań było sporo: "ile czasu spędziłeś nad tłumaczeniem?", "czy były w języku Schwenckfeldta regionalizmy językowe?", "czy próbowałeś opisywanych przez autora oryginału kuracji?", "czy planujesz tłumaczenie innych pozycji schwenckfeldtowskich?"... Nie przytoczę pytań wszystkich, a po odpowiedzi odsyłam do... hotelu Caspar w Cieplicach (Plac Piastowski 28), w którym to już w niedzielę 12 lutego o godzinie 18.00 odbędzie się kolejne spotkanie z Andrzejem Paczosem i śląskim Pliniuszem przez Andrzeja wielokrotnie przełożonym... na polski.
Pośród Słuchaczy: The Doc Wiater, Szklarska Poręba...
...oraz The Expert First Class, Romek Witczak
Niestety wzywały mnie obowiązki związane z Canis familiaris, więc nie dotrwałem do części, którą można by nazwać "après oficialis". Z donosów usłużnych wiem, że powinienem żałować... Może przy innej okazji...?
Beacie i Grzegorzowi - naszym Gospodarzom - serdecznie dziękuję za wspaniałość, przytulność, ciepło i wytrwałość. Przy najbliższej okazji żaden canis mnie od Was (z zaplecza) nie wyciągnie!
A do sięgnięcia po książkę serdecznie namawiam: już po pobieżnym przekartkowaniu wiem, że warto. Bardzo warto!
Caspar Schwenckfeldt „Dokładne opisanie jeleniogórskiego ciepłego zdroju położonego na Śląsku pod Karkonoszami” - w tłumaczeniu Andrzeja Paczosa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Flagi

free counters