Aktualizacja: najnowsze zdjęcia z pałacu (kwiecień 2013) znajdą Państwo także na tym blogu pod tym LINKIEM
|
Karpnicki pałac, stan w dniu 15.II.2012 |
Zacznę od przytoczenia fragmentu artykułu pani Anety Augustyn z Gazety Wyborczej (25.V.2011):
Jacek Masior z Gliwic, właściciel firmy deweloperskiej Wektor Holding spółka z o.o. , która odnawia głównie obiekty zabytkowe (należą do niego m.in. renesansowe kamienice w Zgorzelcu) kilka lat temu na wycieczce przypadkiem zobaczył pałac w Karpnikach. Siedziba Wilhelma von Hohenzollerna, brata króla Prus, która za komuny była zakładem specjalnym dla dzieci i fabryką płytek, była w kiepskiej kondycji. – Ale wrażenie ogromne, pałac złapał mnie od razu – wspomina.
Kupił pałac i 160 przyległych hektarów; remont szacuje na 20 mln zł. W małych lokalnych warsztatach zamówił witraże nawiązujące do średniowiecznych oryginałów, a w manufakturze w Nakomiadach repliki pieców. Według litografii odtwarza pieczołowicie każdy detal w książęcych apartamentach. – Owszem, biznes jest istotny, ale bez fascynacji to by się nie udało. Karpniki są dla mnie teraz najważniejsze, choć na spektakularne zyski tu nie liczę. Ważniejsza jest radość odtwarzania – mówi. Uważa, że Dolny Śląsk ma interesujące zabytki do wzięcia, które są wciąż nieoszacowane.
Wczoraj udało mi się zdobyć "wejściówkę" do pałacu, w którym nareszcie, po wielu latach marazmu, waśni i dewastacji substancji budowlanej i historycznej, dzieje się coś bardzo pozytywnego. Prace renowacyjne trwają, choć do ich końca jeszcze bardzo daleko. A przecież do niedawna pałacowi groziła całkowita zagłada. Jego dwóch właścicieli, zamiast go remontować, toczyło ze sobą wojnę. Konserwator zabytków był zupełnie bezradny. Wielokrotnie wydawane nakazy rozpoczęcia prac remontowych nie przynosiły żadnego skutku. Wojciech Kapałczyński, kierownik jeleniogórskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, groził nawet rozpoczęciem procedury odebrania zabytku. Wprawdzie konflikt wspólników pozostał niezażegnany, ale rezydencja w Karpnikach znalazła nowego właściciela.
– Moją pierwszą inwestycją było kupno dwóch renesansowych kamieniczek w Zgorzelcu. Udało się nam je już odrestaurować – tłumaczy Jacek Masior.
W pałacu w Karpnikach za dwa-trzy lata powstanie ekskluzywny hotel. Jak zapewnia właściciel, obiekt nie będzie, tak jak dotychczas, zamknięty, tylko zostanie udostępniony do zwiedzania. W planach jest również wykonanie odwiertu wód termalnych. Jeśli się uda znaleźć dostęp do gorących źródeł, przy hotelu powstanie też ośrodek spa. Niewykluczone, że uda się też zagospodarować pobliskie zabudowania folwarczne. Do tego potrzebny jest jednak kolejny inwestor. – Namawiam mojego przyjaciela – lekarza – by przymierzył się do tej inwestycji i stworzył tu klinikę piękności – dodaje Jacek Masior. W pałacu w Karpnikach, mimo powojennych zniszczeń, zachowało się sporo oryginalnych elementów wystroju wnętrz, m.in. renesansowe sztukaterie, XIX-wieczne boazerie i jedwabne pokrycia ścian. W salach znaleźć można nawet oryginalne meble. Jedną z pamiątek po dawnych gospodarzach jest fotel księcia.
– Ten obiekt miał to szczęście, że nie został podzielony na mieszkania na przykład dla pracowników PGR-u. Bo to zwykle wiązało się z doprowadzeniem do kompletnej ruiny – mówi Jacek Masior (za Rzeczpospolitą, 12.II.2009).
Zamieszczam więc kilka zdjęć z karpnickiego pałacu w (od)budowie. Fascynująca to była wizyta, niezwykle ciekawa rozmowa z głównym wykonawcą. Wiele ciekawostek padło, nie wszystkie mogę przytoczyć, więc pozostańmy przy takiej oto: podczas odgruzowywania jednej z piwnic o gotyckim sklepieniu robotnicy znaleźli skrzynię z przepiękną porcelanową zastawą stołową. Co ciekawe – mimo porządnego, bezpiecznego opakowania – cały serwis był potłuczony w drobny mak. Elementy złożono w trzech wielkich wiadrach, czekają na lepsze czasy: pierwsze próby pokazały, że niektóre naczynia da się "odzyskać" poprzez ich sklejenie. Serwis wykonany był w Berlinie, jednak czy służył pruskiej rodzinie królewskiej, czy też został ukryty tu przez Günthera Grundmanna (tu bowiem, w Karpnikach, mieściła się podczas wojny składnica muzealna wojennych trofeów hitlerowców), czy wreszcie należał ów serwis do ostatniego niemieckiego właściciela pałacu, księcia Ludwiga von Hessen und bei Rhein?
|
Jedna z niewielu zachowanych sal z wystrojem renesansowym (w przyziemiu) |
|
Portal renesansowy w południowej fasadzie pałacu. Był już rozebrany na części i przygotowany do wywózki, najpewniej do Niemiec. Kilka elementów (na przykład herb po prawej stronie) zostało odtworzonych, cała reszta jest oryginalna. |
|
Fasada wschodnia: widoczne i pozostawione na widoku łączenie pomiędzy starą częścią pałacu i częścią dobudowaną w ramach "tudorowania" obiektu w XIX w. |
|
Znaleziona w skrzyni, potłuczona porcelanowa zastawa stołowa |
|
Kandelabr datowany, prezent z Francji (dla księdza?) |
|
Dziedziniec wewnętrzny z zachowanym krużgankiem |
|
Dziedziniec wewnętrzny: odtwarzany krużganek na ścianie północnej i wschodniej. Elementy stalowe zostaną skryte za drewnem, a ich ilość ma zostać zmniejszona. |
|
Komnata czerwona (bordowa) już odtworzona w dużym stopniu. |
|
Witraże wykonane współcześnie w oparciu o oryginały, które znajdują się w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze. |
|
Strop na pierwszym piętrze, pod zewnętrzną warstwą farby kryją się renesansowe (?) ornamenty. |
|
Jeden z najstarszych zachowanych portali gotyckich |
O pałacu, jego historii i przebudowach można poczytać choćby na stronie Zamki Polskie.
I jeszcze znalezione "w sieci" zdjęcie z pałacu w Karpnikach z lat 80-tych. Autor: Włodzimierz Pniewski; wspaniały album ze zdjęciami tutaj: "zdyrma — zdjęcia wg daty"
tylko się cieszyć,że pałac trafił w troskliwe ręce! Żeby tak każdy tego typu obiekt trafiał...Wciąż z wielkim żalem wspominam założenie pałacowe w jednej z podlubańskich miejscowości - jako dzieciak chodziłam po niezabezpieczonych, grożących zawaleniem salach, teraz, ćwierć wieku później, z dużego zabytkowego budynku został fragment JEDNEJ ściany...jak nic, przyszły krasnoludki i rozebrały...
OdpowiedzUsuńTakich niezabezpieczonych, bezpowrotnie utraconych lub sypiących się nieuchronnie moc jest w wokółjeleniogórskiej Dolinie Pałaców i Ogrodów i najbliższej okolicy. Za przykłady posłużyć mogą obiekty w Proszówce (Gryf)lub Starej Kamienicy, Maciejowej (brak nawet śladu) czy Wojanowie-Bobrowie... Karpnicki pałac znalazł wreszcie dobrego pana, chociaż także na tę inwestycję niemały wpływ ma postępujący kryzys. Główny wykonawca musiał (na polecenie inwestora) zredukować stan osobowy załogi budowlańców z 40 do 19. Mimo tego - dzieje się. I serducho się raduje: wszak po Mysłakowicach jest to najwyżej "koronowany" obiekt pośród znajdujących się w Kotlinie...
OdpowiedzUsuńBRAVO dla ludzi z pasja, którzy ratują nasze dziedzictwo! Szkoda, ze władza nie zajmuje się tym - jesteśmy jednym z większych krajów w Unii i na pewno nas na to stać - choćby kosztem rozwiązania Senatu, który jest przechowalnia, oddziałem geriatrycznym.
OdpowiedzUsuńbrawo dla ciebie, za nazwanie rzeczy po imieniu
Usuńbrawo, brawo i jeszcze raz brawo
UsuńGratulacje dla Pana Jacka Masiora!! Widok poprawy Karpnik jest fascynujący!! Czekam, na nowe wieści o Karpnikach i życzę dalszych sukcesów, bo jest to niesamowity właściciel o wielkim sercu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ogladałam Pałac z zewnątrz w 2010 roku .Trwało odtwarzanie zarysu parku. Pozdrowienia dla pełnego zapału pana ogrodnika i szczęścia w biznesie dla inwestora - oby sukces wieńczył dzieło
OdpowiedzUsuńWedług opisu znajdującego się przed pałcem ukończenie prac ma przypaść na rok 2012/2013 jednak myślę że całkowita w pełni odbdowa nastąpi dopiero w roku 2014 , bo przecież nie możliwe jest zrobienie a raczej przywrócenie stanu jaki niegdyś panował bo po wojnie zamek ten był zanidbywany a jeszcze niedawno stan był tragiczny , jeszcze dodajmy odtworzenie przepięknego parku , oo to robota na kilka lat by bylo ideał!!!
OdpowiedzUsuńJoanna Czajka
OdpowiedzUsuńPrzyjeżdżałam do pałacu jako małe dziecko, latem, w czasie wakacji jak sądzę. Byłam tam dwa razy. Nie wiem jak długie były to pobyty. Teraz, sięgając pamięcią wydają się co najmniej miesięczne ale miałam wtedy trzy i pół roku i kolejno cztery i pół. To był rok 1957 i 1958. Pamiętam dość dużo z tych wyjazdów --to były jakieś turnusy dla kobiet, które zostały po wojnie same z dziećmi. Organizowali to kapucyni z Wrocławia. Ja wtedy mieszkałam na ulicy Kruczej obok kościoła św.Boromeusza. Przede wszystkim pamiętam wspaniały zapach przepięknych drewnianych schodów, balustrady, przewspaniałej boazerii w sali jadalnej. Pamiętam że moja Babunia, z którą tam jeździłam, pokazywała mi elegancki pokój-salę gdzie na ścianach i suficie były tak urocze kropki. Ale spać chodziłyśmy w prawo od mostu, okrążając dół wieży i wchodząc tak jakby od tyłu w jakieś wąskie wejście. A potem ciemnymi schodami na co najmniej drugie piętro. Schody były dość wąskie i strome. Do pokoju wchodziło się tak jakoś "krzywo" jak wtedy myślałam. To było bardzo surowe pomieszczenie, jakby niepomalowane. Stały tam 3-4 wysokie, piętrowe łóżka, metalowe i drewniane. Te drewniane były zbite z jakiś desek nastroszonych wręcz drzazgami. Były tam tylko trzy stare, brzydkie krzesła, stary, zniszczony, niewielki stół a na nim lampa naftowa (nie było prądu w tym pomieszczeniu ani na schodach). Płakałam jak w tej lampie paliły się ćmy, a wlatywało ich mnóstwo. Pierwszy raz płakałam też, gdy musiałam zostać w tym pokoju z jakąś obcą kobietą, bo było już ciemno (przyjechaliśmy tam jakoś wieczorem,na kolację) a moja Babunia poprowadziła resztę kobiet, z wielkimi worami w rękach gdzieś na łąkę(?)pod zamkiem żeby je wypchać sianem. Tak dowiedziałam się co to siennik. Nasz był najlepszy. Więc za drugim razem nie protestowałam i byłam dumna jak Babunia poszła uczyć innych jak się wypycha sienniki. Pamiętam posiłki w wielkiej sali z pachnącymi boazeriami i parkietem, widok z okien pod którymi stały duże stoły. Pamiętam spacery do Karpnik --gdzie prawie na każdym domu było bocianie gniazdo. I z drugiego wyjazdu pamiętam, że we wsi był jeden telewizor, bodajże u sołtysa, który otwierał okno i dzieciaki z całej wioski zaglądały do środka jak był Miś z Okienka. Bardzo, bardzo chciałabym móc znaleźć się w tych wnętrzach jeszcze raz. joopera@o2.pl
chciałabym ten zamek zwiedzić na 01.06.2013r., czy byłaby taka możliwość?
OdpowiedzUsuńUwaga, mili Państwo: na tym samym blogu, pod linkiem http://nieregularnik-nieperiodyczny.blogspot.com/2013/05/paac-w-karpnikach-po-roku-stan-prac.html znajduje się aktualizacja z kwietnia 2013 r. na temat aktualnej sytacji w pałacu. Zapraszam!
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcia. Tekst, który pan cytuje nie ukazał się jednak w Rzeczpospolitej, tylko w Gazecie Wrocławskiej http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/112947,uratuja-palac-w-karpnikach,id,t.html
OdpowiedzUsuńpozdrawiam RS
wczraj tam bylam i jestem w szoku - pieknie!!!! pieknie!!!! choc jeszcze duzo pracy , mam nadzieje ze bedzie mozna zwiedzac ten rarytas podobnie jak zamki i palace w Czechach
OdpowiedzUsuńI tak to sprzedasz, bo ty robisz interesy na handlu ziemią przynależną do obiektu. Sam obiekt nie przyniesie ci oczekiwanych dochodów, nakłady poniesione na remont nie zwróca się nawet za 100 lat. To tylko przykrywka do czegoś innego.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, że ktoś się wziął za ten obiekt. Tak wygląda z lotu ptaka http://www.karpacz.net/pano/zamek-w-karpnikach/
OdpowiedzUsuń