31.08.2010

Kociątko przygarnięte do oddania


Rano wracałem z sunią ze spaceru, gdy nagle dobiegło nas niezbyt głośne, ale żałosne pomiaukiwanie. W niszy pomiędzy betonem ścian budynków, na mokrym żwirze leżało kocię: zmarznięte, wygłodniałe i przestraszone. Mimo fukająco-drapiących protestów udało mi się kotka złapać i... zabrać do domu. Piękne zwierzątko. Jak się okazało po wizycie u weta - pan kotek ma ok. 6 tygodni, jest na pierwszy (i drugi) rzut oka zdrowy, a profilaktycznie (także przez wzgląd na Frodę) postanowiliśmy go odrobaczyć. No i... no i jest. Ale zostać u nas nie może - nie te warunki, nie ta tolerancja ze strony Frody. Obdzwoniliśmy niemal wszystkich znajomych z książki telefonicznej w komórce, ale chętnych na "Kaziuka" (tak prowizorycznie pana kota nazwałem) nie ma. Żal straszny, ale jutro kocię powędruje do schroniska. Szkoda. Bardzo szkoda...
AKTUALIZACJA: Jak to w życiu często bywa – wszystko ułożyło się dla Kaziuka inaczej, niż planowaliśmy, ale nie mniej szczęśliwie. Na rozesłane wici (patrz wyżej) odpowiedziało młode małżeństwo z Zabobrza jeleniogórskiego. Wczoraj wieczorem zadzwonili, upewnili się, czy Kaziuk jeszcze „do wzięcia”, a dzisiaj – po zakupach czynionych pod kątem kota (kuweta, grysik, jadło, zabawki…) – przyjechali i Kaziuka zabrali. Będzie mu dobrze, dziewczyna wychowana z kotami – więc nie ma obaw. 
Kot Kaziuk


Kaziuku, życzę ci wspaniałego życia!

4 komentarze:

  1. Obyś tego nie przeczytał i nie odezwał się do mnie w tej kwestii bo chyba oszalałam, marząc o twoim kocie. Jak wiesz, mam na stanie psa i kota, na cholerę mi następny ? Ale może to syndrom wieku ? Więc z wielką nieśmiałością myślę że jednak znalazłeś mu inny dom. Jeśli jednak nie - to ja go biorę ale pod warunkiem,że spełnisz telefoniczne obiecanki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Złotoserca Marianno... Kot Kaziuk (imię tymczasowe) ciągle jeszcze jest u nas w domu (stan: piątek rano). Wici rozpuściliśmy we wszystkich dostępnych nam kierunkach. Bez efektu jak dotychczas. Poza Twoją cudowną deklaracją. Gdyby więc dzisiaj w dalszym ciągu nic...? Obiecanki spełnię, dla Kaziuka dobra i dobra jego nowego domu, ale...: wyczytałem w internecie, że kocura kastruje się dopiero w wieku 6-8 miesięcy [strona: http://zwierzak-w-domu.info/index.php?option=com_content&task=view&id=18&Itemid=24 ]. Zajrzę dzisiaj do weta, zapytam co on na ten temat sądzi, bo w tym samym tekście napisano: "W USA dość powszechnie kastruje się już 8 tygodniowe kocięta". Kaziuk ma tygodni 6-7, więc może zamerykanizować kocura? Wiem, że dzisiaj jesteś zawodowo uwiązana do późnych godzin wieczornych, więc nie będę niepokoił. Wprawdzie małżonka przestała się odzywać do mnie już wczoraj (z powodu ciągłej jeszcze obecności kocura), myslę, że jeden dzień więcej milczenia ani jej, ani mnie nie zaszkodzi. A może odezwie się ktoś inny...?

    OdpowiedzUsuń
  3. Drogi mężu...nie zwalaj wszystkiego na Kaziuka...

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę żałując cieszę się takim finałem. Pozdrówka !!!!

    OdpowiedzUsuń

Flagi

free counters