29.03.2009

Różne oblicza niemieckiej turystyki grupowej (w Polsce)

Zdjęcia poniższe znalazłem w internecie, a osoba je publikująca (ze Stanów Zjednoczonych) napisała, że chętnie się nimi podzieli, co i ja niniejszym czynię. Gdy je oglądałem, miałem nieodparte wrażenie, że po zmianie podpisów (nawet nie wszystkich), "ubiorów", środków transportu, po uwspółcześnieniu tych fotografii - zdjęcia mogłyby pochodzić z niejednego wycieczkowego autokaru, którymi już po wojnie, przyjeżdżali do nas nasi zachodni sąsiedzi, ze szczególnym uwzględnieniem lat po 1990 r, a w których miałem okazję być przewodnikiem. Zastanawiam się, czy sarkazm tego wpisu nie będzie za daleko idący... Jeżeli takie będą komentarze - zdejmę ten wpis z bloga. A tak przy okazji - w tym roku, we wrześniu minie 70 lat od owej przedstawionej na zdjęciach "wycieczki"...
"W drodze na Wschód" - początek wycieczki
"Tuż przed granicą" - za moich czasów pilockich wystarczyła lista uczestników, ale podczas ówczesnej wycieczki podróżnych było z pewnością zbyt wielu.
"Nasz szef kompanii" - albo po prostu: pilot wycieczki
"Naprzód polskimi drogami" - bywały i współcześnie czasy, że niemieckie autokary jechały nieomal kolumną - czy to do Krakowa, czy Wrocławia
"Polska kuchnia" - ciesząca się niezmiennie uznaniem po dziś dzień, a także wszelkiego rodzaju trunki (ze szczególnym naciskiem na 'Żubrówkę')
"Przerwa w podróży pod Pińczowem" - tych przerw robi się sporo, a to ze względu na "okoliczności przyrody", a to przez wzgląd na fizjologię
"Żydzi pod Miechowem". Niezwykle chętnie niemieccy turyści odwiedzają krakowski Kazimierz z jego cmentarzem przy synagodze Remu (często nie kryjąc zdziwienia, że obiekty te się zachowały...)
"Fasowanie prowiantu" - odbywa się do dzisiaj: najpopularniejszą formą dożywiania się w trasie są przygotowywane z reguły przez kierowcę autokaru "bockwursty" i "filterkaffee" (parówki i kawa z ekspresu przelewowego)
"Pontonami przez Wisłę" - bez specjalnych atrakcji nie może się obyć, także dzisiaj, czy to spływ Dunajcem na tratwach, czy wycieczka płaskodennymi łodziami na Mazurach...
"Most na Sanie". Nie będę komentował, bo stan polskich mostów niewiele się poprawił od czasów przedstawionej na tych zdjęciach "wycieczki"
"Biłgoraj w gruzach" - historyczne ruiny są chętnie i często zwiedzane przez gości zza zachodniej granicy; koło Kętrzyna musi to być teren byłej "Wolfschanze" w Gierłoży, czy choćby stare zamki na Dolnym Śląsku, które przecież sami dobrowolnie doprowadzamy do całkowitej ruiny (vide Wleń)
"Zajmowanie kwater zimowych w Kruppe" - nie wiem, co to za miejscowość, natomiast istotnie zimą i latem do salonów fryzjerskich w Polsce przybywają tłumy Niemców, by za pół (a nawet ćwierć) ceny poddać się zabiegom pielęgnacyjnym
"Polskie drogi". Zbieżność z niezłym zresztą serialem przypadkowa. Natomiast zbieżność z obecnym stanem dróg w naszym kraju raczej zamierzona
"W drodze do domu" - każda wycieczka się kiedyś kończy, na szczęście nie każda w taki sposób, jak ta najdłuższa w XX wieku. Ciarki mnie czasem przechodzą, gdy słyszę od niektórych moich Gości serdeczne zapewnienie: "My tu jeszcze wrócimy...!"
Z góry przepraszam, jeśli takimi komentarzami obrażam czyjeś uczucia, ale powstrzymać się nie mogę. Zdjęć jest więcej (razem 30), nie wszystkie uważam za nadające się do publikowania, a z pewnością nie w takiej formie, jaką przyjąłem. "Tempora mutantur", ale czy naprawdę MY zmieniami się wraz z nimi...?

4 komentarze:

  1. Niestety nie jest to dobry pomysł. Jeżeli chodzi o uczucia, to zawsze w wypadkach jak wyżej, czuję niesmak. Same zdjęcia i podpisy pod nimi przetłumaczona na j. polski - w porządku. Natomiast komentarz porównujący te straszne wydarzenia (które zmieniły granice i spowodowały wypędzenie ze swoich domów Polaków i przesiedlenie ich na tzw. "ziemie odzyskane") do wycieczki sentymentalnej Schlesierów jest nie na miejscu. Byli mieszkańcy (sprzed wojny) mogą tutaj zamieszkać, w końcu mamy zjednoczoną Europę, każdy może mieszkać, gdzie chce. Ja tutaj na Śląsku czuję się u siebie. Bardziej obce (mentalnie) są mi tereny na wschód od Wisły.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanuję zdanie "Anonimowego", nie zgadzam się z argumentacją. Przez wiele lat prowadziłem wycieczki niemieckie w Polsce (całej, także tej "mentalnie obcej" Anonimowemu). I wielokrotnie (choć przyznaję, nie było to regułą) miałem wrażenie, że w autokarze za mną siedzą nie turyści, lecz Übermensche, którzy na każdym kroku udowadniać chcą swoją wyższość nad tubylcami. I - co ciekawe - najrzadziej takie reakcje obserwowałem u - jak to Anonimowy wyraził - "Schlesierów", czy też wypędzonych z innych rejonów, należących do Polski. Nie poradzę nic na to, że skojarzenie miałem takie. Natomiast na zamieszczonych zdjęciach "strasznych wydarzeń" nie ma, są obrazki z wojny. A to nasza cywilizacyjna codzienność.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety komentarze umieszczone pod zdjęciami "nakręcają" tylko rewizjonistyczne nastroje po jednej i drugiej stronie. Nacjonalistów nie brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Proponuję wyjazd na wycieczkę do Lwowa - Będą się mogli Panowie zobaczyć w krzywym zwierciadle - tak jak my widzimy niemieckich turystów. Spostrzeżenie, że wcale się tak nie różnimy od germanów zapewne dla wielu będzie szokujące.

    OdpowiedzUsuń

Flagi

free counters